Wcześniej naszymi rodzinnymi albumami dzieliliśmy się tylko z najbliższymi. Teraz wszystko się zmieniło, a my publikując nasze zdjęcia w internecie dzielimy się nimi dosłownie z całym światem. Brzmi niewinnie? Nic bardziej mylnego, jest to szczególnie istotne w przypadku nowego zjawiska, które eksperci określają mianem „sharentingu”.

Reklama

Nowe zjawisko – „sharenting”

Sharenting opisuje zwyczaj współczesnych rodziców, którzy na skalę masową dzielą się zdjęciami swoich dzieci w sieci. Teraz eksperci zwracają uwagę na zagrożenia, które mogą wyniknąć z niekontrolowanej publikacji wizerunku najmłodszych. Wśród nich wymieniają m.in. hejt, cyberprzemoc, kradzież tożsamości oraz pedofilię.

„Publikujemy codziennie 500 milionów zdjęć w internecie i mediach różnego rodzaju. Część z tych zdjęć to zdjęcia naszych dzieci. Do nich mają dostęp nie tylko nasi przyjaciele, rodzina, ale właściwie cały świat i wykorzystywanie tych zdjęć mogłoby się nam bardzo nie spodobać” – zwraca uwagę Monika Rosa, przewodnicząca parlamentarnego zespołu praw dziecka.

Rodzice dzielą się wspomnieniami na masową skalę

NASK podaje, że aż 40 proc. rodziców w Polsce decyduje się dokumentować dorastanie swoich dzieci w mediach społecznościowych, a „ponad trzy czwarte dzieci poniżej dwóch lat ma już swoje zdjęcia w internecie” – czytamy na portalu tvn24.pl. Czy rodzice są świadomi ciemnych stron publikowania zdjęć dzieci w sieci? „Przewodnicząca parlamentarnego zespołu praw dziecka Monika Rosa pytana, jak właściwie publikować zdjęcia dzieci, odpowiada: najlepiej robić to rzadko” – podaje tvn24.pl.

Przedszkola także publikują zdjęcia dzieci

Karolina Bućko, przewodnicząca państwowej komisji ds. pedofilii, podkreśla , że „internet jest jednoznacznie wskazywany jako główne miejsce popełniania przestępstw związanych z wykorzystywaniem seksualnym dzieci”. Według Bućko ten argument powinien przemówić do rodziców, ale także placówek, które udostępniają zdjęcia dzieci z przedszkola lub szkoły.

Zobacz także

Twój nastolatek będzie się wstydził

„Niemal połowa nastolatków mówi, że ich opiekunowie upubliczniają ich wizerunek, a co czwarty czuje z tego powodu zawstydzenie lub skrępowanie” – donosi tvn24.pl. Na temat cyfrowych pamiątek wypowiedziała się także wiceminister edukacji narodowej Katarzyna Lubnauer: „Zdjęcie uroczo wyglądającego dwulatka na nocniczku, które pokazaliśmy dziadkom, jest okay. Natomiast w momencie, kiedy 13 lat później to zdjęcie, które się znalazło w internecie, zostanie wykorzystane przez kolegów do ośmieszania młodego człowieka, może być przyczyną tragedii”.

Czy warto udostępniać zdjęcia dzieci?

Warto uwieczniać ważne momenty w życiu dziecka, ale czy na pewno robić to w internecie? O konsekwencjach mówi członek państwowej komisji ds. pedofilii, Błażej Kmieciak: „Może skończyć się wszystkim. Możemy pomyśleć, że to tylko jedno zdjęcie, ale może to skończyć się kryzysem, bardzo poważnymi zaburzeniami w nastroju danej osoby, zwłaszcza młodej”. Kmieciak dodaje, że publikacja w sieci ważnych, nawet nie zawsze intymnych momentów, może doprowadzić do załamania, a nawet prób samobójczych.

Wspomnienia zachować dla siebie?

Okres wakacji to czas, kiedy rodzice chcą podzielić się wspomnieniami z wakacji. Prezes Fundacji Dbam o Mój Z@sięg, dr Maciej Dębski, apeluje do dorosłych, żeby zastanowili się, czyją potrzebę realizują, udostępniając takie fotografie. „Często nie zdajemy sobie sprawy, że chwaląc się zdjęciami z wakacji, jednak wrzucamy zdjęcie dziecka, które nie ma staniczka czy jest w małych majtkach. Drugi rodzaj zdjęć związanych z intymnymi sytuacjami to kiedy dziecko śpi lub je” – wylicza dr Dębski.

Źródło: tvn24.pl

Piszemy też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama