„W domu traktują mnie jak służbę, więc przestałam sprzątać. Po tygodniu doszło do katastrofy” [LIST]
Czuję się kompletnie bezsilna. Mam dwójkę dzieci – czteroletnią córkę i sześcioletniego syna – oraz męża, który twierdzi, że „bałagan to normalna sprawa w domu z dziećmi”. Ja natomiast mam dość. Dość wiecznego sprzątania, dość zbierania skarpetek spod stołu, dość wyciągania zaschniętych kanapek spod kanapy.

- redakcja
Droga Redakcjo,
W zeszłym tygodniu postanowiłam przeprowadzić eksperyment – przestałam sprzątać. Byłam ciekawa, jak długo wytrzymają. Na początku nikt niczego nie zauważył. Po dwóch dniach zaczęły się pojawiać pierwsze oznaki katastrofy – sterta naczyń w zlewie, zabawki zalegające na podłodze, sterty prania, którego nikt nie ruszał. Po trzech dniach w kuchni zalęgły się jakieś tajemnicze plamy, a dzieci zaczęły bawić się okruchami na podłodze, robiąc z nich „śnieg”. Po czterech dniach mąż zapytał, czy przypadkiem „nie mamy sprzątaczki”. Kiedy powiedziałam, że przecież to zawsze ja nią jestem, wzruszył ramionami i poszedł oglądać telewizję.
Po tygodniu nie wytrzymałam. Tylko mnie przeszkadzają śmieci?
Płakałam nad górą naczyń i zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak. Dlaczego nikogo nie obchodzi, w jakich warunkach żyjemy? Dlaczego jestem jedyną osobą, która czuje się odpowiedzialna za ten dom? Czy naprawdę każda kobieta przechodzi przez ten koszmar?
Nie wiem, co robić. Moja teściowa uważa, że to mój obowiązek. Mój mąż nie widzi problemu. Dzieci traktują mnie jak kogoś, kto magicznie sprawia, że bałagan znika. A ja już nie mam siły.
Czy inne mamy też tak mają? Jak sobie z tym radzić? Może powinnam po prostu zaakceptować, że w moim domu zawsze będzie chaos?
Zagroziłam wyprowadzką. Mąż tylko się śmiał
W akcie desperacji postawiłam dzieciom i mężowi ultimatum – albo każdy zaczyna sprzątać po sobie, albo wyprowadzam się na weekend i niech radzą sobie sami. Mąż się śmiał, dzieci jęczały, ale w końcu udało mi się wyegzekwować, żeby przynajmniej sprzątali swoje rzeczy. Nie było idealnie, ale choć trochę poczułam, że nie jestem sama. Tylko dlaczego musiałam dojść do takiej ostateczności, żeby ktokolwiek to zrozumiał?
Zastanawiam się, czy naprawdę w polskich domach wciąż obowiązuje zasada, że sprzątanie to „kobiece sprawy”. Czy inne matki też muszą walczyć o to, żeby domownicy nie traktowali ich jak służących? A może to ja robię coś źle?
Zmęczona Mama, Karolina
Piszemy też o:
- „Wnuki mnie uprosiły i kupiłam im króliczka. To była najgorsza decyzja, zięć już mnie przeklął” [LIST]
- „Wybieram rocznicę ślubu z mężem zamiast meczu syna. Kiedyś będziecie płakać, jeśli poświęcicie małżeństwo dla dzieci” [LIST]
- „‚Nie becz i nie rób scen’ – tego już nie mogę mówić do dzieci. Moja żona dała mi długą listę zakazów” [LIST]