Reklama

Dziewczynka mogła mieć jakieś sześć-siedem lat. Włosy jak złote pierścionki, ubrana była w legginsy i koszulkę z wizerunkiem jakiejś księżniczki z bajki, której nie znałam. Nic nie mówiła, tylko mocno ściskała moją dłoń. Może się zgubiła?

Reklama

– Hej, coś się stało? – spytałam.

Uniosła głowę i popatrzyła na mnie. W jej spojrzeniu było coś niesamowitego. Dopiero po chwili zrozumiałam, czemu wywarło na mnie tak duże wrażenie. Dziewczynka miała oczy różnych kolorów: jedno niebieskie, drugie brązowe. Wyglądało to dziwnie, trochę niepokojąco, ale pięknie. Z zapatrzenia wyrwał mnie cichy głos małej:

– Uratuj mnie – poprosiła.

– Pomogę ci, ale musisz mi powiedzieć, co się stało. Zgubiłaś rodziców? Ktoś ci zrobił krzywdę? – dopytywałam.

– Tylko ty możesz to zrobić, proszę!

Puściła moją rękę, odwróciła się i zaczęła uciekać. A ja znowu byłam tak zdumiona jej zachowaniem, że zareagowałam dopiero po chwili, gdy zdążyła się oddalić. Pobiegłam za nią. Nie mogę przecież puścić samopas małego dziecka, które poprosiło mnie o pomoc! Dziewczynka okazała się zaskakująco szybka. Goniłam ją, mocno wyciągając nogi, a nie byłam w stanie jej złapać. Wybiegła z parku, ja za nią. Już prawie ją dogoniłam, kiedy z przerażeniem zobaczyłam, że pędzi prosto na ulicę, pod koła nadjeżdżającego samochodu. Skoczyłam, żeby ją osłonić. Upadłam i uderzyłam głową o asfalt. Tracąc przytomność, słyszałam pisk hamulców i jakieś krzyki…

Byłam kompletnie skołowana

Ocknęłam się w szpitalu. Była przy mnie pielęgniarka.

– Co z małą? Nic jej nie jest?!

– Z ciążą wszystko dobrze, proszę się nie martwić. Ale… wie pani, jeszcze za wcześnie na określenie płci, a te… przeczucia nie zawsze się sprawdzają – odpowiedziała z kobieta wyrozumiałym uśmiechem.

O czym ona mówi?

– Co z dzieckiem?! – powtórzyłam.

– Przecież mówię, z ciążą wszystko porządku, nie ma co panikować…

– Jaką ciążą?! Chyba mnie pani z kimś pomyliła. Wpadłam pod samochód, kiedy próbowałam uratować dziecko. Kilkuletnia dziewczynka, głowa cała w jasnych loczkach, różnokolorowe oczy. Czy przeżyła? Ma jakieś obrażenia? Proszę mi powiedzieć!

Pielęgniarka zmarszczyła brwi. Już się nie uśmiechała.

– Jest pani jedyną ofiarą wypadku. Proszę się uspokoić, w pani stanie nie wolno się tak denerwować…

– W jakim znowu stanie? – nie mogłam się dogadać z tą kobietą.

– Jest pani w ciąży. Nie wiedziała pani o tym?

Nie, nie wiedziałam. Wiadomość tak mnie zszokowała, że zapomniałam o dziewczynce. Nie planowałam dziecka, to była wpadka, ale… poczułam uskrzydlającą radość i zrozumiałam, że chcę urodzić.

Jakiś czas później, kiedy składałam na policji zeznanie w sprawie wypadku, przypomniałam sobie o tamtej małej i opowiedziałam o niej policjantom. Uspokoili mnie, mówiąc, że na pewno nikt nie ucierpiał podczas zdarzenia.

Więc przestałam się tym przejmować, miałam w końcu na głowie własne problemy.

Ojcem był mój kolega ze studiów. Nie chodziliśmy ze sobą, po prostu pewnego razu po imprezie wylądowaliśmy w łóżku i byliśmy zbyt pijani, żeby pamiętać o zabezpieczeniu. Kiedy mu powiedziałam, że jestem w ciąży, zareagował dokładnie tak, jak się spodziewałam. Namawiał mnie na aborcję i obiecywał, że załatwi kasę.

– Nie chcę, wypchaj się. Alimentów też nie zażądam. Dziecko będzie tylko moje, skoro ty, jak widać, nie dorosłeś do roli ojca.

I wtedy usłyszałam głos dziewczynki z mojego snu

W ten sposób zostałam samotną matką. I poradziłam sobie świetnie. Udało mi się skończyć studia, znaleźć pracę i zapewnić byt mojej córeczce. Dałam jej na imię Sara. Była moim oczkiem w głowie, moją dumą, pociechą i największą radością.

Kiedy miała osiem lat, zachorowała na zapalenie płuc. Bardzo się o nią bałam, aż tak, że miałam koszmary. Pewnej nocy przyśniła mi się dziewczynka z parku, ta z różnokolorowymi oczami.

– Uratuj mnie – poprosiła.

– Jak mam to zrobić?

– Powiedz Sarze, gdy zapyta, nie to, co chcesz, ale to, co powinnaś.

– Nic nie rozumiem. Wytłumacz mi!

Mała milczała, patrząc na mnie tymi swoimi niesamowitymi oczami. Po obudzeniu szybko zapomniałam o tym śnie, bo myślami byłam przy chorej córce. Na szczęście nie wdały się komplikacje i wkrótce wyzdrowiała.

Przez następne lata nie miałyśmy żadnych poważniejszych trosk. Sara zmieniła się z radosnego dziecka w spokojną, pogodną nastolatkę. Dobrze się uczyła, miała miłych znajomych, nie sięgała po używki – po prostu córka idealna. Tak o niej myślałam… aż do dnia, kiedy przyszła i powiedziała, że jest w ciąży. Kiedy to usłyszałam, zrobiło mi się słabo i musiałam usiąść, bo nogi dosłownie się pode mną ugięły.

– Jak mogłaś być tak nierozsądna? W maturalnej klasie?! Przecież tłumaczyłam ci, jak się zabezpieczać! – zaczęłam na nią krzyczeć.

– No stało się, nie gniewaj się, mamuś… – poprosiła płaczliwie.

Na widok jej smutku i strachu natychmiast przestałam się wściekać.

– Cokolwiek zdecydujesz, pomogę ci, będę po twojej stronie – zapewniłam ją i mocno przytuliłam.

– Ale ja nie wiem, co powinnam zrobić. Pomóż mi…

– Ktoś cię… skrzywdził? Czy zrobiłaś to z miłości? – musiałam ją o to zapytać.

– Ani jedno, ani drugie – wyznała, rumieniąc się. – Michał to tylko kumpel, po prostu tak wyszło, oboje byliśmy ciekawi, jak to jest… To był taki próbny seks… – spuściła wzrok i spłonęła rumieńcem. – No i widzisz, co się porobiło…

Czyli wpadka z głupoty. Dokładnie tak samo jak u mnie, pomyślałam. Kusiło mnie, by przekonać córkę, że jest za młoda na macierzyństwo, że powinna żyć normalnym, nastoletnim życiem, jak jej rówieśniczki. Ale to byłoby z mojej strony nieuczciwe. Była bardzo młodą, lecz już dorosłą kobietą. To powinna być jej decyzja. Z drugiej strony nie chciałam, żeby zmarnowała swoją przyszłość z powodu jednego głupiego błędu. Milczałam, bijąc się z myślami.

– Mamo? – Sara wyraźnie czekała na moją radę.

I wtedy usłyszałam w głowie głos dziewczynki z mojego snu. „Powiedz Sarze, gdy zapyta, nie to, co chcesz, ale to, co powinnaś”. Jakby mnie prąd przeszedł i całą naelektryzował. Posłuchałam tego głosu i powiedziałam córce, że samotne macierzyństwo w młodym wieku jest trudne, ale to nie znaczy, że nie jest piękne czy niewarte wszelkich wyrzeczeń. I wcale nie musi być przeszkodą w zdobyciu wykształcenia oraz pracy.

– Ja nigdy, ani przez moment, nie żałowałam, że cię urodziłam – zakończyłam swoją przemowę.

– Sądziłam, że powiesz mi coś zupełnie innego. Teraz już sama nie wiem… muszę to jeszcze raz przemyśleć…

Ostatecznie Sara zdecydowała się urodzić. Szybko pogodziłam się z tym, że dziewczyna skomplikuje sobie życie, i zaczęłam się cieszyć na myśl, że zostanę babcią. A kiedy moja wnusia Hania przyszła na świat, zakochałam się w niej od pierwszego spojrzenia.

Dużo pomagałam córce w opiece nad niemowlęciem, póki nie dostałam szansy wyjazdu do bardzo dobrze płatnej pracy. Nie chciałam opuszczać moich dziewczyn, ale potrzebowałyśmy pieniędzy. Sara zapewniała, że poradzi sobie beze mnie, i wiedziałam, że tak będzie, więc przyjęłam ofertę.

Nie widziałyśmy się na żywo cały rok. A gdy wreszcie wróciłam do domu, podczas żywiołowego i czułego powitania zauważyłam, że Hania ma oczy różnych kolorów: jedno niebieskie, a drugie brązowe. Boże… czyżby ona była…? Czy moja wnuczka to zarazem dziewczynka z parku i z mojego snu? Ale to przecież niemożliwe!

– Mamo, dobrze się czujesz? – z zamyślenia wyrwał mnie zaniepokojony głos Sary.

– Tak, wszystko w porządku, jestem tylko trochę zmęczona po podróży – skłamałam.

Może to tylko przedziwny zbieg okoliczności?

Nie mogłam przecież powiedzieć córce prawdy, która była zbyt dziwna, zbyt niepojęta.

W nocy nie mogłam zasnąć i rozmyślałam, czy to możliwe, że moim przeznaczeniem było uratowanie życie własnej wnuczki. Danie jej szansy na to życie. Może gdyby nie rozmowa ze mną, Sara nie zdecydowałaby się urodzić? Ale jakim cudem mogła przyjść do mnie Hania z przyszłości, która wiedziała, że może się nie urodzić? Nawet w niesamowitościach powinny być jakieś zasady, granice, jakaś logika.

Więc może to tylko przedziwny zbieg okoliczności? Przecież na świecie jest wiele osób z różnym kolorem oczu. To rzadkie, ale się zdarza. Tamta dziewczynka z parku mogła być zwyczajnym dzieckiem, a nie duchem mojej nieistniejącej wnuczki, a sen sprzed lat mógł być po prostu snem. Do dziś nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.

Renata

Zobacz także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama