Reklama

Do tragicznego zdarzenia doszło w miejscowości Bark, w gminie Barczewo w czerwcu zeszłego roku. 7-letnia dziewczynka została śmiertelnie pogryziona przez sześć psów. Dziecko poniosło śmierć na miejscu w wyniku licznych obrażeń zadanych przez zwierzęta.

Reklama

Rodzina dziewczynki oraz mieszkańcy miejscowości są wstrząśnięci dramatycznym przebiegiem wydarzeń. Według wstępnych ustaleń, nikt nie widział momentu, w którym doszło do tragedii.

Prokurator Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Północ w Olsztynie przedstawił właśnie zarzuty właścicielce hodowli psów.

Dziewczynka weszła do kojca z psami – klucz był w zamku

Jak wynika z ustaleń śledczych, dziecko samodzielnie weszło do kojca, w którym znajdowało się sześć psów − groźnych dogów niemieckich. Było to możliwe, ponieważ klucz zabezpieczający wejście do kojca był pozostawiony w zamku, co umożliwiło dziewczynce otwarcie furtki i dostanie się do środka.

W momencie, gdy dziewczynka znalazła się w kojcu, psy zaatakowały. Zwierzęta dotkliwie pogryzły dziecko. Obrażenia były na tyle poważne, że 7-latka zmarła na miejscu. Wezwani na miejsce ratownicy medyczni stwierdzili zgon.

Jak pisaliśmy bezpośrednio po tym tragicznym zdarzeniu, wg ekspertów mogło dojść do tzw. "przemieszczenia agresji" i w efekcie − do śmiertelnego ataku na dziecko.

Właścicielka hodowli psów usłyszała zarzuty

Wiadomo, że tamtego feralnego dnia 7-latka została pozostawiona w gospodarstwie przez rodziców pod opieką właścicielki legalnej hodowli. Marta T. została przesłuchana przez prokuraturę. Kobieta usłyszała zarzut umyślnego narażenia 7-latki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Prokuratura bada, dlaczego klucz do kojca był pozostawiony w zamku, co umożliwiło dziecku wejście na teren, gdzie przebywały agresywne zwierzęta. Śledczy analizują również warunki, w jakich przebywały psy, oraz sposób zabezpieczenia kojca.

Prokuratura w Olsztynie prowadzi śledztwo

Prokuratura Okręgowa w Olsztynie kontynuuje postępowanie w sprawie śmierci 7-letniej dziewczynki. Śledczy badają wszystkie okoliczności zdarzenia, w tym zaniedbania ze strony właścicielki hodowli, które mogły doprowadzić do tragedii.

Kobieta, która usłyszała zarzuty, nie przyznaje się do winy. Grozi jej kara więzienia do 5 lat.

Źródło: Radio Zet

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama