Reklama

Na ulicy Woronicza w Warszawie doszło do tragicznego wypadku, który wstrząsnął mieszkańcami stolicy. We wtorek, 13 sierpnia, około godziny 10:30, kierowca samochodu osobowego potrącił przechodzącą przez jezdnię pieszą, a następnie wjechał w przystanek autobusowy, na którym czekało kilka osób. W wyniku tego zdarzenia dwie osoby zmarły, a wiele innych zostało rannych. Wśród poszkodowanych znalazło się 3,5-letnie dziecko, którego stan lekarze określają jako krytyczny.

Reklama

To był straszny huk

Według relacji świadków i służb ratunkowych, po uderzeniu przez samochód, kilka osób zostało rozrzuconych wokół wiaty przystankowej i na ulicy. „Wszyscy wzywają: ratunku, pomocy! Płacz, krzyk” - opowiada pan Marek, który mieszka niedaleko. Jak wspomina mężczyzna, po usłyszeniu strasznego huku wybiegł z domu i zobaczył dziecko leżące na ulicy. „Dziecko leżało przy krawężniku, na jezdni. Strasznie płakało” - relacjonował w rozmowie z TVN24. Choć na miejsce zdarzenia od razu wezwano służby ratunkowe, to świadkowie zaczęli udzielać pierwsze pomocy i uspokajać rannych.

Śmiertelny wypadek na Woronicza

St. kpt. Wojciech Kapczyński z miejskiej komendy Państwowej Straży Pożarnej potwierdził, że w wypadku poszkodowanych zostało dziesięć osób, a służby medyczne natychmiast przystąpiły do udzielania pomocy. Niestety potrącona 48-latka zmarła na miejscu tragicznego zdarzenia. Druga śmiertelna ofiara tego wypadku to 65-latka, która zmarła w drodze do szpitala. Pozostałe cztery ciężko ranne osoby, w tym dziecko, zostały przewiezione do szpitali z obrażeniami głowy i nóg.

Stan dziecka jest krytyczny

Trwa walka o życie 3,5-letniego dziecka, które zostało przetransportowane do szpitala specjalistycznego. „Dziecko ma uszkodzenia żuchwy, twarzoczaszki, kończyn dolnych oraz obrażenia wielomiejscowe” – informuje Piotr Owczarski z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego Meditrans. Lekarze robią wszystko, co w ich mocy, aby uratować małego pacjenta.

Kierowca zatrzymany

Kierowca samochodu był trzeźwy i nie odniósł żadnych obrażeń. 45-letni mężczyzna został zatrzymany przez policję. W mediach pojawiły się nieoficjalne informacje, że mężczyzna rok wcześniej stracił uprawnienia do prowadzenia pojazdu. Świadkowie relacjonowali, że kierowca zachowywał się spokojnie i zapewniał, że „nie jechał szybko”. Według pana Marka kierowca powtarzał, że „nie wie, co się stało”.

Policja prosi o pomoc

Na miejscu wypadku szybko pojawiły się służby ratunkowe, które odgrodziły teren i przystąpiły do działań ratowniczych. Poszkodowanym, którzy jeszcze znajdowali się na miejscu, udzielono pierwszej pomocy. W związku z wypadkiem, stołeczna policja zwraca się z apelem do świadków zdarzenia o zgłaszanie się na komisariat. Każda informacja może być pomocna w ustaleniu okoliczności tego zdarzenia. Osoby posiadające informacje proszone są o kontakt z najbliższą jednostką policji lub pod numerem telefonu alarmowego 112. Liczy się każda, nawet z pozoru mało istotna informacja - apelują policjanci.

Źródło: Policja Warszawa, tvn24.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama