Warszawa: wiózł rodzącą żonę do szpitala. Samochód utknął w korku na trasie W-Z
Kierowca samochodu stojącego w korku w pewnym momencie włączył klakson i światła. Jego auto poruszało się w żółwim tempie, tak jak i inne, ale on – jak się okazało – wiózł rodzącą żonę do szpitala.
Strażnicy miejscy cieszą się mniejszym zaufaniem niż strażacy czy policjanci. Ale jedno jest pewne: gdyby nie oni, kobieta musiałaby rodzić w aucie, na zakorkowanej trasie W-Z.
Straż miejska pomogła
Na widok radiowozu straży miejskiej, mężczyzna otworzył szybę i powiedział, że potrzebuje pomocy w pokonaniu ulicznego zatoru. Strażnicy postanowili zrobić wszystko, co w ich mocy, by kobieta dotarła do szpitala na czas…
"W pewnej chwili, na wysokości placu Bankowego, auto zatrzymało się obok funkcjonariuszy, a kierujący nim mężczyzna otworzył szybę. Zdenerwowany powiedział, że wiezie rodzącą żonę do szpitala na Karowej i poprosił o pomoc w pokonaniu zatoru, który zwykle o tej porze tworzy się na Trasie W-Z.” informują strażnicy miejscy.
W kilka minut była już w szpitalu
„Z doświadczenia wiemy, że na pokonanie tego odcinka w korku potrzeba w tym miejscu 2-3 kwadranse" – dodają funkcjonariuszy. Dzięki temu, że mogli eskortować jeep z rodzącą kobietą, trasę do szpitala udało się pokonać w kilka minut.
Na parkingu szpitala, przyszły tata poprosił strażników, by zaprowadzili jego partnerkę do izby przyjęć. Sam zabrał z samochodu rzeczy kobiety i wyprawkę dla dziecka, po czym dołączył do rodzącej. Mężczyzna podziękował strażnikom, którzy odjechali kontynuować służbę.
Źródło: TVN24
Piszemy też o:
- Lublin: czworaczki Alicja, Julia, Jakub i Nikodem były dla rodziców zaskoczeniem. Teraz jest już tylko radość
- Lubelskie: myślała, że jej synek będzie tajemnicą. Obrońca uważa, że połóg to okoliczność łagodząca
- Lublin: wjechała rozpędzonym porsche do… żłobka. Doszło do „pomyłki sapera”?