Reklama

Droga Redakcjo,

Reklama

Zawsze chciałam być dobrą babcią. Taką, która rozpieszcza wnuki, spełnia ich marzenia, daje im to, czego rodzice odmawiają. Wiadomo – mama i tata muszą być surowi, ale babcia może sobie pozwolić na trochę więcej luzu. Dlatego, gdy moja wnuczka Ania i wnuczek Michał zaczęli mnie prosić o króliczka, długo się nie zastanawiałam.

Obiecali, że się nim zajmą

„Babciu, my się nim będziemy zajmować, obiecujemy!” – słyszałam w kółko. „To małe zwierzątko, prawie nie robi problemów” – dodała moja córka, a ja uwierzyłam. W sklepie zoologicznym sprzedawca utwierdził mnie w przekonaniu, że to świetny wybór dla dzieci. Wystarczy klatka, trochę siana, marchewka i woda. Kupiłam wszystko, dumna, że spełniam dziecięce marzenie.

Pierwsze dni były bajką – króliczek dostał imię Puszek, dzieci biegały wokół klatki, chciały go karmić, głaskać i tulić. Ale szybko okazało się, że królik wcale nie jest milutką przytulanką. Nie lubił być brany na ręce, wyrywał się, drapał, a raz nawet ugryzł Anię w palec. Po tygodniu entuzjazm wnuków opadł.

Tylko narobiłam im kłopotów. Królik brudzi i załatwia się na dywanie

Problemów przybywało. Puszek nie chciał załatwiać się w jednym miejscu – brudził po całym pokoju, a klatka szybko zaczęła śmierdzieć. Siano i trociny roznosiły się po całym domu. Do tego zaczął przegryzać kable i tapicerowane meble. Moja córka i zięć mieli coraz mniej cierpliwości.

„Mamo, po co nam to było?” – usłyszałam od córki, kiedy po raz kolejny znaleźli królicze bobki na dywanie. „Mieliśmy już dość obowiązków, a teraz mamy jeszcze to.”

Czułam się winna. Nie tak miało być. Chciałam sprawić dzieciom radość, a narobiłam kłopotu. Kiedy zaproponowałam, że zabiorę Puszka do siebie, usłyszałam, że nie mam warunków – i to prawda. Mam małe mieszkanie, często wyjeżdżam, a sama ledwo nadążam za codziennymi obowiązkami.

Ostrzegam inne babcie i dziadków, nie dajcie się nabrać

Dziś królik nadal mieszka u nich, ale nikt nie jest zadowolony. Dzieci już się nim nie interesują, córka traktuje go jak kolejny obowiązek, zięć się wścieka, a ja nie wiem, co robić. Oddać? Ale komu? Nie ukrywam, że mam wyrzuty sumienia, to w końcu żywe zwierzę. Tylko takie jakieś mało przyjemne.

Piszę ten list jako przestrogę dla innych babć i dziadków, którzy chcą zrobić wnukom niespodziankę. Nie dajcie się nabrać na „łatwe zwierzątko”. Królik to nie zabawka. Teraz już to wiem.

Z poważaniem,
Babcia, która chciała dobrze

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama