„Wolałam rodzić z mamą, niż z moim mężem. Koleżanki myślą, że oszalałam. Ja uważam, że było warto” [list do redakcji]
Mój poród trwał wiele godzin. Kiedy Igor zasnął zmęczony emocjami, do akcji wkroczyła moja mama. Mąż wpadł na gotowe, żeby przeciąć pępowinę. Następnym razem może mnie zawieźć do szpitala, ale ze sobą zabieram mamę.
Redakcjo,
Chciałabym podzielić się swoją historią związaną z porodem, która może wydać się nietypowa, ale dla mnie była najwłaściwszym wyborem. Choć nie wszystko poszło zgodnie z planem, mój poród był idealny. Ale odkąd zostałam mamą, moje koleżanki ciągle pytają, jak było. Kiedy opowiadam o wszystkim, szczęki dosłownie im opadają. Co je tak szokuje? Otóż wolałam rodzić z mamą, a mój mąż został w poczekalni. Nie zgadniecie, dlaczego tam wylądował.
Mąż wiedział, jak się mną zaopiekować
Moja mama świetnie mnie rozumie, zna mnie od podszewki i potrafiła doskonale odczytywać moje potrzeby w trakcie porodu. Igor, mój mąż, oczywiście był kochany i starał się jak mógł, by mnie wspierać i opiekować się mną. Pomagał mi, kiedy źle się czułam i masował plecy, ale kiedy zaczęła się prawdziwa akcja porodowa, dosłownie zbladł. Chodziliśmy do szkoły rodzenia, ale Igor naprawdę nie wiedział, co ma robić.
Igor był bardzo zestresowany
Mój poród zaczął się w trakcie dnia, a urodziłam dopiero w środku nocy. Wiem, że nie tylko ja miałam taki długi poród, ale czy któraś z was może powiedzieć, że jej mąż usnął. Ja naprawdę nie żartuję. Poród trwał wiele godzin, a mój zmęczony i zestresowany mąż po prostu zasnął na krześle w poczekalni. Cieszę się, że moja mama mogła go zastąpić.
Mama naprawdę mi pomogła
Było coś niezwykle kojącego w tym, jak moja mama potrafiła zrozumieć moje potrzeby bez słów, jak jej obecność dawała mi siłę i spokój. Podczas gdy Igor nie wiedział, co robić, moja mama działała instynktownie i profesjonalnie, jak tylko to matka potrafi. W obliczu tak intensywnych emocji, obecność mojej mamy była dla mnie bezcenna. Była taka pewna siebie, od Igora czułam tylko strach, więc może dobrze, że usnął prawie tak szybko, jak zmęczone dziecko. Położna obudziła go na przecięcie pępowiny. Można powiedzieć, że wpadł na gotowe, ale i tak go kocham, bo jest naprawdę super ojcem.
Moja mama dała mi siłę
Jestem pewna, że podczas kolejnego porodu, mój mąż może mnie zawieźć do szpitala, ale na pewno wezmę ze sobą mamę. Jej obecność daje mi poczucie bezpieczeństwa i wsparcia, jakiego potrzebuję w tych wyjątkowych, czasem trudnych, chwilach. Igor będzie pomagał mi potem. Każda kobieta powinna mieć prawo do wyboru osoby, która będzie jej towarzyszyć podczas porodu. Dla mnie tą osobą jest moja mama i jestem jej za to bardzo wdzięczna. Czy wy też macie jakieś szalone porodowe historie, a może to moja jest najbardziej zwariowana?
Pozdrawiam Was ciepło,
Natalia
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- „Mąż znowu wyjeżdża z kolegami. A kto zostanie z dziećmi, kiedy będę na babskim wyjeździe?” [LIST DO REDAKCJI]
- „To szok, co dzieci wyprawiają w kościele. Musiałam wyjść, żeby ochłonąć” [LIST DO REDAKCJI]
- „Zostawiam dzieci tylko z babcią, dziadek nie wie nawet, jak ugotować zupę. Starsze pokolenie przekazuje fatalne wzorce” [LIST DO REDAKCJI]