Reklama

Kiedy zauważyłam u córki wszy, byłam w szoku. Przecież dbam o nią – codziennie kąpiele, zawsze czyste ubrania, długie czesanie. Jak to możliwe? Szybko wzięłam się za leczenie: specjalny szampon, wyczesywanie, zmiana pościeli. Wiedziałam, że wszy to nic niezwykłego w przedszkolach, ale nie spodziewałam się, że najgorsze dopiero przede mną.

Reklama

Nie chciałam tego ukrywać

Napisałam na grupie rodziców, ostrzegając, że w przedszkolu pojawił się problem. Chciałam, żeby inni mogli szybko zareagować, uniknąć rozprzestrzeniania się tego paskudztwa. Nie minęło kilka minut, a posypały się komentarze pełne oskarżeń. Rodzice zaczęli sugerowali, że to kwestia braku higieny. Ktoś napisał nawet, że wstydziłby się przyznać publicznie do takiego problemu.

Nawet teraz ludzie nie myślą racjonalnie

Czy ja naprawdę żyję w XXI wieku? Czy naprawdę dorośli ludzie są tak bezmyślni? Wszy nie mają preferencji co do statusu materialnego, nie pytają o wysokość pensji rodziców. Wszy to problem każdego, kto ma dzieci. Koniec, kropka.

Rodzice pisali przykre wiadomości

Czytając ich wiadomości, miałam wrażenie, jakby ktoś mnie policzkował. Czy naprawdę ludzie wciąż myślą, że wszy to „choroba patologii”? Przecież to mit! Każde dziecko może je złapać. Napisałam to. Wytłumaczyłam, że wszy nie mają nic wspólnego z zaniedbaniem, że to problem całej grupy, a nie jednej rodziny. Ale nikt nie chciał słuchać.

Powinnam bardziej dbać o czystość w domu? To żart

Komentarze zrobiły się jeszcze gorsze. Kiedy kolejna mama przyznała, że jej dziecko też miało wszy, zaczęto oskarżać również ją. Pojawiły się sugestie, że powinna bardziej pilnować czystości w domu. Poczułam się napiętnowana, upokorzona. Jakby ktoś próbował zrobić ze mnie matkę, która nie dba o własne dziecko. Jakby nie wystarczyło, że od dwóch dni walczę z wszami i ciągle robię pranie.

Dzieci zaczęły wyzywać Ulę

Najbardziej boli mnie to, że nikt nawet nie próbował pomyśleć racjonalnie. Łatwiej było rzucić oskarżenie, znaleźć „winnego”. Bo tak prościej. Wtedy mogli poczuć się lepsi od innych. Najgorsze jest to, że dzieci powtarzają to, co słyszą w domu. Ula wróciła z przedszkola zapłakana, bo jej koleżanka powiedziała, że jest „brudaskiem”. Serce mi się ścisnęło. Jak wytłumaczyć pięciolatce, że ludzie czasem są po prostu okrutni i że nie zrobiła nic złego?

To nie ja powinnam się wstydzić

Zaczęłam się zastanawiać, co się stało z solidarnością rodziców. Przecież kiedyś, jeśli dziecko miało problem, inne mamy szukały rozwiązań, a nie winnych. Dziś zamiast wsparcia dostaje się łatkę „tej gorszej”. Smutne jest to, że dopóki problem ich nie dotyczy, będą żyć w przeświadczeniu, że to one super i nie będą miały takich przykrości. Ale to nie ja powinnam się wstydzić. Wstydzić powinni się ci, którzy zamiast wspierać, atakują. Bo problemem nie są wszy. Problemem jest brak empatii.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama