Reklama

A może by tak rzucić wszystko i nic nie robić przez tydzień? Tylko wtedy pewnie bym się nasłuchała od mężulka, tak jak ostatnio, że darmozjada chował nie będzie. Dzieci słyszą te jego docinki i powtarzają.

Reklama

Ogarniam cały dom, a nikt mnie nie docenia

Szanowna Redakcjo, ktoś może pomyśleć, że nie chce mi się pracować i próbuję wymigać się od obowiązków. Zrzucić je na innych, w końcu mąż też ma dwie ręce, a dzieci już do szkoły chodzą. Ale to nie jest tak. Ja nawet lubię sprzątać, lubię, jak wszystko jest na swoim miejscu, lubię mieć wszystko ogarnięte, wiedzieć, że dzieci mają pełne śniadaniówki, wyprasowane spodnie i czyste buzie. Można powiedzieć, że w takiej domowej pracy się spełniam.

Tylko jednego mi brakuje – docenienia tego wszystkiego, co robię. Jestem umęczona i to po mnie widać. Mimo to uśmiechałabym się wieczorem po całym dniu, gdybym tylko zobaczyła, że domownicy cenią moją ciężką pracę. Gdybym usłyszała: 'dziękuję, mamo', 'dziękuję, żono'. Nigdy czegoś takiego nie usłyszałam.

Dwoje dzieci i mąż traktują mnie jak powietrze – to znaczy w ogóle nie zauważają, ale marnie by skończyli, gdyby mnie zabrakło. Zamiast kilku miłych słów mąż warknie czasem, gdzie rzuciłam jego bieliznę i dlaczego na obiad znów jest kasza. To lekceważenie jest straszne, a dzieci niestety się od niego uczą. To przecież takie wygodne mieć pełną obsługę. Jak o czymś zapomnę, to mnie zrugają, a ja biegnę dalej robić.

Wiem, że sama się o to prosiłam. Może powinnam przestać ich wszystkich obsługiwać? Myślę o tym, ale to trudne. Nie zniosę bajzlu i chaosu w domu. Nie wytrzymam, jak dzieci będą chodzić głodne albo brudne. A jeszcze potem by się nasłuchały, jak ojciec wymyśla matce. Coraz częściej wybucham, ale potem i tak idę do swoich obowiązków. Jak to rozwiązać?

Angelika

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama