Reklama

Nie jestem młodą mamą przytłoczoną macierzyństwem ani starszą panią, o której zapomniały wnuki. Jestem tak gdzieś pomiędzy, ale czuję się, jakbym miała milion lat. Żyję na oparach i czuję, że długo tak nie pociągnę. Mimo że oprócz dorosłych dzieci mam w domu jeszcze maluszka, to nie umiem znaleźć w sobie sił, żeby się nim cieszyć.

Reklama

Samotność mnie dobija. Mam rodzinę, ale nikogo przy mnie nie ma

Urodziłam Gucia w wieku 40 lat, to nie było planowane. Mój synek ma dwa latka, jest kochany, ale opieka nad nim mnie wykańcza. Wszystko mnie już boli, plecy mi wysiadają, a tu trzeba ciągle biegać i nadskakiwać. Czasem po prostu kładę się i płaczę z wyczerpania. To zupełnie nie ten wiek, nie ten moment na małe dziecko...

Mam jeszcze 20-letnią córkę i nastoletniego syna. Ale to już właściwie dorośli ludzie, mają swoje życie i rzadko bywają w domu, ja już ich nie obchodzę. Nikt mi nie pomaga. Niestety na męża też nie mogę liczyć. Jest kierowcą, ciągle w trasie, a więc tak, jakby w ogóle go nie było. Jak już przyjedzie, to nawet zajmuje się synkiem, ale ode mnie trzyma się z daleka. Gdyby nie wpadka z trzecią ciążą, pewnie byśmy się dawno rozwiedli.

Staram się zrozumieć starsze dzieci, które potrzebują wolności, i męża, który ciężko pracuje. Tylko dlaczego mnie nikt nie rozumie? Mieszkamy w małym miasteczku. Tu jest wielkie bezrobocie, brakuje sklepów, kin, ludzi mało, a jak ktoś wyjdzie na ulicę, to włóczy się bez celu. Nic się nie dzieje, nie ma do kogo ust otworzyć. Ja siedzę całymi dniami sama z dzieckiem. Czuję się taka samotna i nikomu niepotrzebna. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz się śmiałam albo usłyszałam od kogoś jakieś miłe słowo. Niby mam męża i rodzinę, a coraz czarniejsze myśli mnie nachodzą.

Asia

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama