Wyrok po wypadku, w którym mała Hania zginęła na oczach bliskich
Do tej tragedii doszło 2 kwietnia 2021 roku w Przęsławicach, koło Sochaczewa. Ojciec wyszedł z 3-letnim synkiem i 15-miesięczną córką w wózku na spacer. Chciał pokazać dzieciom maszyny rolnicze. Nie uszli daleko, bo tuż przy ich domu biały rozpędzony samochód uderzył w wózek z dzieckiem. Kierowca uciekł z miejsca wypadku. Właśnie usłyszał wyrok.
Mała Hania zginęła na miejscu. Kierowcy, który ją zabił, groziło 12 lat pozbawienia wolności. Sąd potraktował go jednak bardzo łagodnie, z powodu: nieumyślności czynu, niekaralności i… poważnych problemów zdrowotnych.
Zabił, ale nie działał umyślnie
63-letni Zbigniew W. został skazany na 4,5 roku więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Prócz tego ma wypłacić rodzinie 300 tys. złotych. Sędzina Beata Turczyn-Topyła uzasadniała wyrok w następujący sposób:
„Kara czterech i pół roku jest adekwatna do wagi społecznej szkodliwości czynu. Trzeba podkreślić, że przedmiotowy wypadek miał charakter nieumyślny. Nastąpił na skutek niezachowania przez oskarżonego wymaganych reguł ostrożności, a nie celowego działania. Gdyby oskarżony chciał celowo spowodować śmierć dziecka i wjechać w wózek, wówczas odpowiadałby za zabójstwo, a nie spowodowanie wypadku śmiertelnego”.
Sędzina podkreślała, że taki wypadek może spowodować każdy, „nawet prawy obywatel”. Zdaniem sądu kara dla Zbigniewa W. „spełni swoje cele wychowawcze oraz resocjalizacyjne”.
Ma Parkinsona i napady senności a uciekł, bo się bał
Zbigniew W. po tym, jak doprowadził do wypadku, nie zatrzymał się i pojechał dalej. Twierdził, że wydawało mu się, że jego auto tylko lekko zahaczyło rowerzystę. Poza tym bał się, że stanie się to, co przydarzyło mu się w 1978 roku – po kolizji z maszyną rolniczą został wtedy zaatakowany przez rolników.
Kierowca choruje na zespół Parkinsona. Ma problemy z równowagą. Leczy się również onkologicznie, a przyjmowane leki powodują u niego napady senności. Według sądu dolegliwości te nie stanowiły jednak przeszkody w prowadzeniu samochodu.
Ojciec: „Oby wszystkie córki wróciły dziś do domu”
Podczas ogłaszania wyroku na sali sądowej był ojciec zmarłej Hani, Łukasz Kopka. Cała rodzina wciąż przeżywa tragedię. Cierpią, tęskniąc za dzieckiem. Sędzina nie miała wątpliwości, że doznali traumy. Wskazuje na to bezsenność, stany lękowe, nawracające obrazy z miejsca wypadku, dolegliwości psychosomatyczne. A nawet obwinianie się za to, co się stało.
„Dla rodziców nie ma większej traumy niż śmierć dziecka. Śmierć Hani była nagła, spowodowana przez inną osobę. Rodzice nie mogli się pożegnać, przygotować na jej odejście. Krzywda, którą wyrządził oskarżony rodzinie, jest bezgraniczna i trudno ją wycenić pod kątem wymiaru finansowego”.
Po ogłoszeniu wyroku na pytania dziennikarzy odpowiedział:
„Nie wiem, co powiedzieć. Oby wszystkie córki wróciły dziś do domów”.
Źródło: tvn24
Piszemy też o:
- Jej mąż zmarł, zanim poznał synka. Ale na nagraniu z elektronicznej niani widać coś dziwnego
- Ukryła przed dziećmi, że ma raka. Golenie głowy zmieniła w zabawę
- Lekarze uratowali dziewczynkę, która po porodzie ważyła 390 gram