„Wzięłam chwilówkę na 500 plus, bo brakuje mi na życie. Nie mówcie mi, że okradam dzieci, bo one też na tym korzystają” [LIST DO REDAKCJI]
To nie ja odpowiadam za sytuację w kraju, a drożyzna nie pozwala mi robić normalnych zakupów, muszę oszczędzać na chlebie i mięsie, na ubrania już dawno zabrakło. 500 plus to była moja ostatnia deska ratunku, ale teraz to już też za mało. Zapożyczam się i długi spłacam z pieniędzy dzieci.
Nie tak to miało wyglądać. Kiedyś nawet udawało mi się odkładać po 100, 200 zł co miesiąc z każdego 500 plus. Teraz to tylko marzenie, za pieniądze na dzieci nie mogę nawet kupić mięsa na obiady, nie wspominając już o butach na zimę, książkach, ogrzaniu domu... To chyba zrozumiałe, że muszę pożyczać.
Pożyczka na 500 plus – to mój jedyny ratunek
Do czego to doszło, żebym musiała zapożyczać się, żeby przeżyć. Wstydzę się, że brakuje mi pieniędzy i że 500 plus wydaję na długi, ale co innego mam robić? Pensję mam marną, ledwo starcza na opłaty za mieszkanie. A przecież jeśli nie zapłacę, to nas wyrzucą do jakiejś dziury!
Mam dwoje dzieci, wychowuję je sama, znikąd pomocy. Starsza córka ma już 12 lat, potrzeby coraz większe. Nie wyślę jej do szkoły w starych butach, telefon też jej kupiłam, bo teraz takie czasy, że wszystkie dzieciaki mają. Synek jeszcze w przedszkolu, rośnie jak na drożdżach, więc na jedzeniu trudno mi oszczędzać. A jednak nie mam innego wyjścia. Serce mi się kraje, gdy w sklepie wybieram najtańszy chleb i nędzne parówki, bo reszta jest tak droga, że aż się łapię za głowę! Nie daj Boże, żeby mały zachorował, bo wtedy wszystko pójdzie na leki.
Postanowiłam wziąć chwilówkę. Pewnie nie ostatnią. Dostaję 500 plus na dzieci, więc gwarancja spłaty jest. Odsetki ogromne, płakać mi się chce, ale przynajmniej mam trochę gotówki na tu i teraz. Nie, nie okradam swoich dzieci, tak jak mi to zarzuciła koleżanka. Ona niby inwestuje w przyszłość swojej córki, odkłada, z 500 plus opłaca kurs językowy. No niestety, mnie na to nie stać. Jak pożyczę 2000 zł, to moje dzieci będą chociaż miały ciepłe obiady i z mieszkania nas nie wyrzucą.
Myślę o kolejnej pożyczce, bo opłaty gonią. Czy to się kiedyś skończy? Nie wiem. Na razie długi spłacam. Robię, co mogę, żeby jakoś wyżyć w tym chorym czasie. Moje dzieci kiedyś to zrozumieją i mi podziękują.
Zobacz także
Dorota
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: