Reklama

Drogie Matki,

Reklama

Piszę do was, bo nie mogę zasnąć tej nocy, zresztą tak samo jak wczoraj i przedwczoraj. Nasz najmłodszy syn Piotrek pojechał na pierwszy obóz, nawet razem wybieraliśmy ten wyjazd. Ale teraz to ja przewracam się z boku na bok, bo nie wiem, co u niego słychać. Nikt nie może zrozumieć, czemu tak się denerwuję. Moje koleżanki i mąż pukają się w czoło, kiedy mówię im, co czuję.

Nie mogę spać po nocach, bo myślę o Piotrusiu

Jestem pełna obaw, bo to dla Piotrusia pierwszy obóz sportowy. Już kiedy się pakowaliśmy, odczuwałam niepokój. Czy wy też tak macie? Na początku nie przyznałam się dziewczynom z pracy, że tak to przeżywam. Teraz się ze mnie śmieją i pukają w czoło. W końcu według nich powinnam się cieszyć, że mam spokój i odpoczywać. Mąż też tak uważa.

Decyzja o obozie była wspólna

Jeszcze w kwietniu zdecydowaliśmy, że Piotrek pojedzie na sportowe wakacje. Mąż nakręcił go na obóz piłkarski. Na początku nie bałam się o niego, ale teraz, kiedy dawno nie rozmawialiśmy… Synek jest bardzo dzielny, ale to wciąż dopiero 7-latek. Od momentu jego wyjazdu, zamiast cieszyć się z nowych doświadczeń syna, odchodzę od zmysłów z powodu braku kontaktu z nim.

Nie wiedziałam, że nie mogą mieć komórek

Dopiero przy autokarze dowiedziałam się, że na obozie obowiązuje zakaz korzystania z telefonów komórkowych. Rozumiem, że trenerzy chcą, żeby dzieci skupiły się na integracji, zabawie i sporcie. Podoba mi się wizja odpoczynku bez technologii, ale całkowity zakaz to przesada. Jako matka, chciałabym mieć możliwość przynajmniej sporadycznego kontaktu z moim dzieckiem, aby upewnić się, że u niego wszystko gra. Przecież to nie są czasy, w których dzieci wyślą do nas pocztówkę albo list. Brak informacji czy przeczytania krótkiej wiadomości sprawia, że czuję się bezradna.

Powinna być jakaś inna forma kontaktu

Czy są jakieś alternatywne sposoby, które dałyby rodzicom pewność, że ich dzieci są bezpieczne i szczęśliwe na obozie? Nie wystarczą mi zdjęcia dzieci, które dostajemy od wychowawców. Może należy zorganizować kilka razy w tygodniu krótką rozmowę telefoniczną lub wideokonferencję? Wtedy każde dziecko mogłoby porozmawiać z rodzicami. Taki krok z pewnością uspokoiłby niejednego zaniepokojonego rodzica, a na pewno niejedną mamę, bo przecież to my zawsz rwiemy włosy z głowy. Wiem, że trenerzy nie mają na to czasu, też muszą kiedyś odpoczywać, ale dzieci na pewno same by to ogarnęły.

Chyba osiwieję do jego powrotu

Nie wiem, czy jedzenie mu smakuje, czy znalazł sobie kolegów. Po prostu chciałabym wiedzieć, że podobają mu się takie wakacje. Jeszcze jedna bezsenna noc i chyba osiwieję. Zdaję sobie sprawę, że wychowawcy i organizatorzy obozu mają ręce pełne pracy, w końcu niełatwo zadbać i zadowolić tyle dzieci. Ale chyba powinni rozważyć wprowadzenie pewnych ustępstw w kwestii komunikacji z rodzicami, aby zredukować poziom stresu i niepokoju po obu stronach. Nie wiem, czy za rok puszczę Piotrka na ten sam obóz. Wole się upewnić, że następnym razem będę mogła się z nim skontaktować, kiedy tylko będzie taka potrzeba. A wy jak sobie radzicie, kiedy wasze skarby są na koloniach? :(

Pozdrawiam,

Monika


Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama