Reklama

Świadkowie, którzy widzieli, jak samochód uderza w rodzinę – zamarli. Zobaczyli też, jak kobieta upada, ciałem odpychając córkę na bezpieczną odległość. Wózek z synkiem… wbił się w auto.

Reklama

Gościn: cud, że nie doszło do tragedii

Piątkowy wieczór, tuż po godzinie 18.

„Akurat wracałam z ogrodu mojej mamy do domu. Samochód nadjechał z tyłu. Uderzenia nie pamiętam. Następne co pamiętam to krzyk: mój, moich dzieci. Wstałam, walczyłam z całych sił, żeby nie upaść. Kręciło mi się w głowie, ledwie mogłam ustać na nogach. Ale krzyk moich przerażonych dzieci nie pozwolił mi upaść. Chyba adrenalina spowodowała, że nie znalazłam się ponownie na ziemi” – opowiada mama.

Mama w ułamku sekundy zdołała odepchnąć córeczkę, by ocalić ją przed uderzeniem.

Do kobiety z dziećmi podbiegali ludzie. Przerażeni tym, widzieli, chcieli pomóc. Wśród najbardziej zaangażowanych był mężczyzna i kobieta z Ukrainy. On jako pierwszy udzielił mamie pomocy. Ukrainka – zajęła się jej synkiem. Płaczącą 5-latkę tuliła znajoma, która przypadkiem również była świadkiem wypadku.

Nikt nie ma wątpliwości, że to wydarzenie mogło skończyć się tragedią.

Kierowca wysiadł, wezwał pomoc i… bardzo przepraszał

Kierowca opla to 44-letni Norbert Cz. Po tym, jak wjechał w matkę i jej dzieci, wysiadł z auta i zaczął… przepraszać.

„Słabo go znam, ale skłamałabym, gdyby powiedziała, że źle się zachował po wypadku. Usłyszałam od niego kilkanaście razy ‘przepraszam’. To on zadzwonił pod 112, nie uciekł z miejsca, przyznał się do winy. W sumie to niecodzienne zachowanie. Tyle że po jego przeprosinach mi niewiele... Po prostu cieszę się, że żyjemy” – mówi mama.

Wiadomo już, że Norbert Cz. prowadził samochód pod wpływem alkoholu.

Źródło: fakt.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama