Zadławił się na szkolnej stołówce. Rodzina i cała podstawówka w żałobie, rusza śledztwo
Piątek, 23 czerwca, przerwa obiadowa. W pewnym momencie gwar na szkolnej stołówce cichnie. Słychać tylko jak jeden z chłopców rozpaczliwie próbuje złapać powietrze. Bezskutecznie. Nauczyciele wzywają karetkę. Chwilę potem przy szkole ląduje śmigłowiec pogotowia ratunkowego.
Do tej tragedii doszło w jednej z brytyjskich podstawówek. Choć to mogło przydarzyć się wszędzie i każdemu, właśnie stołówka w tej szkole stała się miejscem, które kojarzyć się będzie uczniom ze śmiercią kolegi. Wczoraj (28 czerwca) ruszyło śledztwo, które ma wyjaśnić, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy może ktoś (celowo lub nie) przyczynił się do zgonu 10-latka.
Zadławił się i stracił przytomność
Wszyscy na stołówce widzieli, jak Oscar walczy o oddech i w pewnym momencie traci przytomność. Mimo że w walce o życie pomagali mu najpierw nauczyciele, a potem ratownicy medyczni, nie udało się.
Czy wcześniej wydarzyło się coś, co mogło przyczynić się do zadławienia? Odpowiedź na to pytanie ma pojawić się w toku śledztwa.
Chłopiec zmarł na drugi dzień w sobotę 24 czerwca w szpitalu. Gdy odchodził, byli przy nim jego rodzice.
„Był taki ciekawski i wszystko chciał zrozumieć”
Kilka dni po śmierci synka rodzice Oskara opublikowali podziękowania dla nauczycieli, ratowników medycznych i lekarzy ze szpitala. Bliscy chłopca nie kryli, że wraz z jego śmiercią pękły im serca.
„Był taki ciekawski i dociekliwy” – piszą, podkreślając, że to nauczyciele rozbudzili w nim niebywały pociąg do nauki.
„Wszystko chciał zrozumieć. I dużo już wiedział i rozumiał. Ale pozostał życzliwy i uśmiechnięty, we wszystkim, co robił […] Kochamy Cię, Oskarze”.
Źródło: dailymail
Piszemy też o: