„Wnuczka zamieszkała ze mną na czas remontu. Miałam jej pilnować, a ona zaginęła. Jak mogłam tak zawieść córkę i zięcia?”
Trochę już chodzę po tym świecie, ale tak ciekawskiego i wszędobylskiego dziecka jak moja wnusia nigdy nie spotkałam.
Elizka przyjechała do nas na czas przeprowadzki i remontu nowego mieszkania.
– Skarbie, wrócimy po ciebie, jak tylko się urządzimy – moja córka powtarzała chyba setny raz. – Będę codziennie telefonowała.
– Ja też – zapewnił zięć. – Odmaluję twój pokój, na jaki kolor zechcesz, tylko błagam, nie rozrabiaj.
– Na różowo – poprosiła Elizka.
Żegnając się z rodzicami, miała łzy w oczach, ale nie płakała, z mojej wnusi jest twarda dziewuszka.
– Umowa stoi – Julian przytulił córeczkę, Ewa objęła ich oboje i tak trwali, jakby żegnali się na zawsze.
Córka i zięć dostali pracę w szpitalu wojewódzkim, przeprowadzali się do innego miasta, musieli znaleźć i urządzić nowe mieszkanie, a na razie mieszkali kątem u znajomych.
To nie były warunki dla dziecka, zaproponowałam, żeby mała spędziła ten czas u nas.
Słuchała opowieści Tadka z wypiekami na policzkach
Wyszłam cicho z pokoju, zostawiając ich samych, zaraz za drzwiami natknęłam się na Tadka, chrząkał i pokasływał, starając się ukryć wzruszenie. Nie znosił pożegnań. Bardzo kochał wnuczkę i pozwalał jej na wszystko, to ja nakazywałam i zakazywałam, biegałam po wsi, szukając Elizki, tłumaczyłam jej, że powinna trzymać się blisko domu. Jakbym grochem o ścianę rzucała, przylepa kiwała głową, a potem robiła, co chciała, bo przecież dziadek powiedział, że na wsi powinna mieć więcej swobody. Córki nie trzymałam pod spódnicą, ale z Elizką było inaczej, tak rezolutnego i wszędobylskiego dziecka nigdy nie spotkałam, trudno było za nią nadążyć, dlatego nie czułam się pewnie, gdy znikała mi z oczu.
– Nie będzie się u nas nudzić? – zastanawiał się głośno Tadek.
Udałam, że nie dosłyszałam.
Co poradzę, że we wsi nie ma dzieci w wieku Elizki? Pozostawał telewizor, gry i towarzystwo dziadków. A! Zapomniałabym o psie.
– Co zrobimy...