Zakaz rozmów rodziców z nauczycielami. Trzeba umówić spotkanie w szkole
W jednej z polskich szkół wprowadzono kontrowersyjne ograniczenia dotyczące kontaktu opiekunów z nauczycielami. O nowych zasadach informuje redakcja portalu infor.pl, która otrzymała niepokojący list od jednego z rodziców.
Szkoła wprowadziła własny regulamin, jednak uwagę zwraca brak podstawy prawnej dla tych przepisów. Nowe zasady są uciążliwe nawet dla rodziców, którzy jedynie odbierają swoje dzieci. Zamiast mieć swobodny dostęp do informacji o swoich dzieciach, rodzice muszą przestrzegać szeregu reguł.
Zakaz wejścia i rozmów z nauczycielami. Nowe ograniczenia dla rodziców
Dyrekcja argumentuje, że wprowadzone zasady mają na celu zapewnienie porządku i bezpieczeństwa w szkole. W praktyce oznacza to, że rodzice mogą przebywać jedynie w wydzielonej „strefie dla rodziców”, a kontakt z nauczycielami jest możliwy wyłącznie po wcześniejszym umówieniu się.
Strefy dla rodziców w szkołach. Rodzice są zaniepokojeni
Czytelnicy informują o tzw. strefach bez rodziców, które wymuszają na nich czekanie na dzieci w wyznaczonych miejscach. Argumenty o bezpieczeństwie są zrozumiałe, jednak pojawia się pytanie, dlaczego rodzice nie mogą wchodzić do takich przestrzeni jak jadalnia czy szatnia, które powinny być dla nich dostępne, zwłaszcza w sytuacjach awaryjnych. Szkoła wprowadziła również zakaz rozmów z nauczycielami, co dotyczy zwłaszcza nauczycieli dyżurujących na korytarzach. Według rodziców, to kolejny krok w ograniczaniu dostępu do informacji. W praktyce oznacza to, że rodzice mogą być pozbawieni możliwości szybkiego kontaktu z nauczycielami, co może być problematyczne w sytuacjach wymagających natychmiastowej reakcji.
Szkoła: rygorystyczne zasady dla opiekunów to przesada?
Wprowadzenie ogólnych zasad, takich jak zakaz „indywidualnych rozmów z nauczycielem”, budzi wiele wątpliwości. Niejednoznaczne przepisy są trudne do zrozumienia, a rodzice czują się zagubieni i zirytowani. Nie wiadomo, czy zakaz dotyczy tylko szczegółowych rozmów o postępach w nauce, czy także pytań o samopoczucie i miejsce pobytu dziecka. Brak precyzyjnych wytycznych prowadzi do licznych nieporozumień, a rygorystyczne zasady zaostrzają konflikt między rodzicami a szkołą. Czytelnicy zgłaszają przypadki, w których rodzice byli traktowani z lekceważeniem lub wręcz agresją.
Skandaliczne zachowanie dyrekcji
Jeden z rodziców opisał przykrą sytuację, gdy jego żona została zatrzymana przez konserwatora, kiedy chciała odebrać syna ze świetlicy. „Była przytrzymywana i w konsekwencji poszarpana za ramię przez konserwatora, gdy chciała osobiście odebrać syna ze świetlicy. Szczególnie była zaskoczona tym, że nie znała mężczyzny, który dziwnie się zachowywał” – relacjonuje ojciec. Wspomina też, że podobne problemy wystąpiły, gdy chcieli odebrać córkę z jej sali. Dziewczynka źle się czuła, a jej mamę zatrzymał zdenerwowany dyrektor. „Później krzyczał na nią i obrażał ją przy dziecku. Dyrektor do dziś śmieje się nam w twarz. Sprawa zakończyła się fiaskiem w kuratorium, a dyrektor wprowadzał kolejne zakazy” – dodaje tata rodzeństwa.
Rodzice czekają na reakcje MEN
Takie sytuacje prowadzą do naruszenia zaufania między rodzicami a szkołą. Zastanawiamy się, jak Ministerstwo Edukacji Narodowej, a szczególnie ministra Barbara Nowacka, zareaguje na te niepokojące praktyki. Konieczne wydaje się znalezienie równowagi między zapewnieniem bezpieczeństwa w szkole a prawem rodziców do aktywnego uczestnictwa w życiu szkolnym swoich dzieci.
Źródło: Infor
Piszemy też o: