Zakopane: dramat podczas cesarki. Poparzyli matce plecy i udo. Stół zaczął się palić?
Do niebezpiecznej sytuacji na sali operacyjnej doszło w szpitalu im. Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem. Pod koniec października młoda kobieta miała mieć tam cesarskie cięcie. Tuż przed zabiegiem zaczęło się dziać coś wyjątkowo niepokojącego.
Trudno wyobrazić sobie, co czuła kobieta, która leżąc na stole operacyjnym, nagle stwierdziła, że… coś się pali. „Zobaczyłam, że coś się tli. Prześcieradło czy mata, na której leżałam, się paliła” – wspomina.
Lekarze: łóżko się nie paliło
Według lekarzy, którzy byli wówczas na sali operacyjnej, nic się nie paliło. Jak wyjaśnia kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego, dr Hubert Wolski:
„W trakcie wykonywania cięcia cesarskiego, przed wydobyciem płodu, była wykonywana koagulacja. W jej trakcie doszło do przegrzania się urządzenia i poparzenia termicznego. Nie paliło się łóżko”.
Dodaje, że kiedy tylko lekarze zorientowali się, że urządzenie się przegrzało, natychmiast je wyłączyli i schłodzili.
Dr Wolski potwierdza jednak, że pacjentka doznała poparzeń II stopnia.
Poparzona pacjentka dzielnie zniosła cesarkę
Poparzenia na plecach i udzie (wielkości ok. 15 cm) źle wpłynęły na stan kobiety.
„To było straszne doświadczenie. Poczułam ogromny ból, zaczęłam słabnąć” – nie kryje kobieta w rozmowie z dziennikarzami „Gazety Wyborczej”.
Mimo wszystko lekarze postanowili kontynuować zabieg. Wkrótce potem na świecie pojawił się maluszek. Dziecko dostało 10 punktów w skali Apgar.
Szpital przeprosił młodą mamę, mimo to kobieta rozważa wytoczenie lekarzom procesu. Póki co nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, jak doszło do przegrzania urządzenia, które poparzyło pacjentkę. Niewykluczone, że odpowiedzialność za to, co się stało, ponosi jego producent.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Piszemy też o:
- Koszmarna pomyłka lekarza: dał nurofen na zapalenie migdałków, choć 2-latkę bolał brzuch. Malutka nie miała szans
- „Córka wymyśliła sobie najgłupszy prezent świata. Skąd takie pomysły?! Nie będę dziecka otumaniać!” [LIST DO REDAKCJI]
- Rożnowo: nazwali jej córkę „dzieckiem diabła”. Matka Hani: „Chcę, by szkoła zwróciła jej godność”