„Żal mi moich dzieci, ale nie wyślę ich na wakacje. Muszą pomóc w polu, takie jest życie na wsi” [LIST DO REDAKCJI]
Jak co roku będą zbiory, dużo roboty przy wiśniach i malinach. No niestety, tak to wyglądało kiedyś i tak jest teraz. Wiejskie dzieci nie mają wakacji.
Czuję niesmak, kiedy czytam o dzieciach, które narzekają, bo jadą znowu na wakacje nad morze zamiast do Hiszpanii. Powinny doceniać to, co mają, i jak ich rodzice się starają. Moje dzieci nigdzie nie wyjadą, bo na wsi są ważniejsze rzeczy niż urlopy.
U nas nie ma wakacji − na wsi to normalne
Mieszkam na wsi od pokoleń i zawsze tak było. Kiedyś biegało się za krowami, kopało ziemniaki i szypułkowało truskawki. Roboty co nie miara. Teraz niewiele się zmieniło i nikogo to nie dziwi. Nikt nie narzeka, że trzeba rano jechać w pole, wszyscy pomagają, bo tak jest szybciej i łatwiej. Zarobić można więcej.
Moje dzieci nie marudzą, wiedzą, co trzeba zrobić i zawsze są chętne do pomocy. Nikt się nie skarży. Mają tak od malutkiego, przecież już kilkulatki jeżdżą u nas na ciągniku, wybierają jajka, rwą czereśnie. Tak po prostu jest na wsi. Jakby tylko mogły wyjechać choćby na tydzień nad jeziora, to pewnie by nas po rękach całowały. Ale nie pojadą, bo kto wtedy będzie pracował? Nie stać nas na wynajęcie pomocy, pracownicy tymczasowi są drodzy, to niepotrzebny wydatek. Teraz na wszystko szkoda pieniędzy, taka drożyzna, nawet u nas w wiosce ceny poszły mocno w górę.
U nas pracują solidarnie całe rodziny. Jak trzeba, to wszyscy jadą zrywać wiśnie albo siedzimy całe dnie i obrywamy truskawki. To są obowiązki, z tego żyjemy. Trochę mi żal moich dzieci, ale nic na to nie poradzę. Sama też nigdy nigdzie nie byłam, za dzieciaka nawet nie wiedziałam, co to są kolonie. Nic mi się nie stało, za to rodzice mieli ze mnie pożytek.
Uważam, że nie ma co narzekać, trzeba się cieszyć, że jest praca i jest co jeść. A jak ktoś ma taki luksus, że może sobie jeszcze poleżeć w lecie nad morzem, to powinien Bogu dziękować. Może i moje dzieci są trochę poszkodowane, ale taki los. Może nie będą mieć wspomnień z wyjazdów, ale za to nauczą się szacunku dla pracy i tego, co się ma.
Karolina
Od Redakcji: Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- "Przestałam zapraszać do siebie znajomych z dziećmi. Wystarczy, że raz bachory zdemolowały mi mieszkanie"
- "Zażądałem rozwodu, bo żona nie chce pracować. Przez jej lenistwo prawie nie widuję dziecka"
- "Przypadkiem usłyszałam, jak dziecko zwraca się do matki. Ja nigdy nie dałabym sobie tak wejść na głowę"