„Zamiast żyć na całego, niańczymy z mężem 30-letniego syna. Jak mu powiedzieć, że czas wyfrunąć z gniazda?” (list do redakcji)
Matka dla swojego dziecka chce tego, co najlepsze. Syn mieszka z nami od urodzenia, ale niedługo skończy 30 lat. Czuję, że powinien się wyprowadzić, w końcu musi zacząć myśleć o swojej przyszłości!
Drogie Kobiety,
Lata mijają, a mój syn ciągle zajmuje swój stary pokój. Nawet kiedy dostał się na studia w Warszawie, dojeżdżał z Otwocka na uniwersytet. Myślałam, że może pozna tam jakąś dziewczynę, która przekona go do wyprowadzki. Ale nic z tego. Czasem znika na noc lub dwie, ale do nas nigdy nikogo nie zaprasza. Dlaczego wciąż mieszka z nami?
Syn dobrze zarabia, więc co tu robi?
Jakiś czas temu skończył licencjat, a teraz możemy nazywać go magistrem. Mimo tylu lat na uniwersytecie syn cały czas jest przy nas. Pracuje w dużej firmie i dobrze zarabia, więc dlaczego nikogo nie poznał? Ostatnio zaczęłam się o niego martwić. Dlaczego nie wyfrunął z gniazda? Może to ja popełniłam jakiś błąd? Maciek nigdy nie chował się pod moją spódnicą… Dlatego nie rozumiem, dlaczego wciąż mieszka z nami.
Może powinien płacić rachunki?
Wszystkie moje koleżanki chwalą się zdjęciami swoich wnuków, a co ja mam im pokazać? Zamiast żyć na całego, niańczymy z mężem 30-letniego syna. Trzecia osoba to zawsze więcej obowiązków w domu. A to pranie trzeba zrobić albo pościel zmienić. I tak wymagam, żeby Maciek pomagał mi w zakupach i ogrodzie. Mieszka u nas za darmo, więc musi nam to jakoś wynagrodzić. A może powinnam zażądać zapłaty za rachunki? Może to będzie dla niego jakaś motywacja? Ręce mi opadają, bo kiedy pytam o jego plany, odpowiada, że dobrze mu z nami, i że chce nam pomagać. My tej pomocy jeszcze nie potrzebujemy, za to chciałabym, żeby Maciek ułożył sobie życie.
Czas się ustabilizować
Nasz syn mieszka z nami nieprzerwanie od urodzenia. Nawet podczas studiów nie zdecydował się na wyprowadzkę. Mamy duży dom i sporo miejsca, więc nigdy nie było problemu z przestrzenią. Ale ja czuję, że nadszedł czas na opuszczenie rodzinnego gniazda. Kiedy byliśmy w jego wieku, już dawno żyliśmy na własny rachunek. Oczywiście zdarzało się, że dorosłe dzieci mieszkały z rodzicami. Ale to była inna sytuacja, wtedy te dzieci miały swoje rodziny i po prostu nie było ich stać na oddzielne mieszkanie. Maćkowi niczego nie brakuje, spokojnie mógłby wynająć mieszkanie w Warszawie.
Marzy mi się swobodne życie
Chciałabym, żeby syn znalazł stabilizację, myślał o swojej przyszłości, ale niestety brakuje mu motywacji. Ma już 30 lat, więc powinien wiedzieć czego chce. Jeśli chce być wiecznym kawalerem, to proszę bardzo, ale nie może mieszkać z nami w nieskończoność. Marzę, żeby poczuć się swobodnie w swoim domu. Mam 60 lat, a nigdy tego nie zaznałam. Nie wiem, czy wiecie o czym mówię? Nie chcę, żeby moje rodzone dziecko wciąż mnie osadzał i obserwowało. Po tylu latach mam do tego prawo...
Nie chcę go urazić
Nie wiem, jak podejść do tej sytuacji, żeby się na mnie nie obraził. Nie chcę się z nim kłócić, w końcu etap trzaskania drzwiami mamy już za sobą. Nie wiem, jak dać mu do zrozumienia, że powinien się usamodzielnić. To straszne, że mamy 60 lat i wciąż skupiamy się na naszym dorosłym synu. Z jednej strony, chcemy dla niego jak najlepiej, a z drugiej strony, odczuwamy, że nasze życie też wymaga przestrzeni i swobody. Każdy zasługuje na swój własny kąt...
Pozdrawiam wszystkich czytelników,
Jola
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- „Moi rodzice wysyłali mnie na całe wakacje do dziadków i mieli spokój. A ja muszę kombinować, na atrakcje dla dzieci wydam 10 tysięcy”
- „Wakacje u dziadków zmieniły moją Natalkę, a przecież dałam im listę zasad. Nie wierzę, że pozwolili jej na to wszystko”
- „Tyle z siebie daję, wożę córce obiadki, odkurzam jej dom i pilnuję wnuczki, ale słowa Ani załamały mnie”