„Prawie zdradziłem żonę, ale to jej wina. Po porodzie przestała o siebie dbać, ciągle spała i straciła na mnie ochotę”
„To, że miała dziecko nie oznaczało, że przestała mieć męża! A odkąd została matką, nie poświęcała mi ani sekundy! Kiedy chciałem się pożalić na robotę, zasypiała, kiedy próbowałem się do niej zbliżyć, odsuwała się. Za to dla Franka miała multum czułości i cierpliwości!”.
- redakcja mamotoja.pl
Ciąża Agnieszki była najlepszą wiadomością w moim życiu. Nie mogłem się doczekać, kiedy zobaczę swoje dziecko! Od kiedy wiedziałem, że to będzie syn, nic tylko planowałem, jakim będę dla niego ojcem. Oczywiście zamierzałem być tatą idealnym!
– Mój ojciec był praktycznie nieobecny w życiu moim i sióstr – powiedziałem do żony. – Nie popełnię jego błędów. Jak tylko mały zacznie chodzić, będę go uczył kopać piłkę i… tańczyć salsę – puściłem oko do Agniechy, bo przecież poznaliśmy się na imprezie latino. – A jak zacznie mówić, będę z nim rozmawiał po angielsku, żeby się osłuchał z językiem, zapiszę go na lekcje gry na gitarze, żeby był popularny w towarzystwie i…
– Zwolnij! – roześmiała się moja żona. – Wszystko po kolei! Przecież to na razie będzie noworodek, będziesz go mógł co najwyżej ponosić po karmieniu, żeby mu się odbiło.
Trzy miesiące później wziąłem Franka w ramiona
To był moment, w którym poczułem się jak król świata! Mój syn, mój dziedzic, moja krew – powtarzałem sobie, patrząc na tego maleńkiego człowieczka. Kiedy Agnieszka wróciła ze szpitala do domu, wyobrażałem sobie, że od teraz wszystko będzie jeszcze lepiej, niż kiedy byliśmy tylko we dwójkę. W moich marzeniach byliśmy idealną rodziną – my z żoną zakochani jeszcze bardziej niż na początku znajomości, oboje uwielbiający naszego syna, on rosnący w atmosferze miłości, ciepła i bezpieczeństwa.
Agnieszka jednak dość szybko sprowadziła mnie na ziemię.
– Posuń się bliżej do ściany – poleciła mi w łóżku. – Ja śpię od zewnątrz, mały w łóżeczku, ale w nocy muszę mieć miejsce, żeby go kłaść i karmić.
Już pierwsza wspólna noc okazała się koszmarem. Franek budził się na karmienie co dwie godziny. Żona najpierw go wyjmowała z łóżeczka i odkładała, potem już jej się nie chciało i mały zasypiał przy jej boku. Ja przyciskałem się do ściany, żeby ona i dziecko mieli jak najwięcej miejsca. Skutek był taki, że do pracy poszedłem kompletnie niewyspany.
– I jak tam, tatuśku? – powitał mnie prezes. – Zaczął się już baby blues?
Nie miałem nawet siły z nim pożartować. Byłem skonany. Do końca dnia nie mogłem się skoncentrować, bolała mnie głowa, marzyłem tylko, że wrócę do domu, przytulę się do ukochanej, wezmę w ramiona synka i wreszcie odpocznę. W domu powitała mnie góra prania na podłodze w łazience, nieumyte naczynia w zlewie i żona z rozczochranymi włosami w spodniach od piżamy i mojej starej koszuli.
– Cześć, kochanie, jestem… – zacząłem, ale tylko uciszyła mnie gestem.
– Śpi! – syknęła. – Padam z nóg…
Nie zdążyłem nawet jej pocałować, a już leżała na kanapie z zamkniętymi oczami. Zapytałem o jakiś ciepły obiad, ale tylko fuknęła coś niezrozumiale i dalej drzemała. Zjadłem tosta z keczupem. Mały obudził się po dwudziestu minutach, zrywając Agnieszkę z kanapy.
– No, cichutko, mamusia już jest. Jesteś głodny, mój maleńki? – Słyszałem jak żona przemawia do synka w pokoju obok. – No, chodź do mamuni!
Zajrzałem do pokoju dziecięcego i zobaczyłem, że Aga karmi małego piersią. Wyglądali tak spokojnie, tak pięknie, że podszedłem i pocałowałem żonę w czubek głowy.
– Pić mi się chce – powiedziała, nie podnosząc głowy. – Przyniesiesz mi wody? Tylko niegazowanej!
Kiedy nakarmiła Franka, dała mi go, żebym go ponosił na ramieniu. Małemu nie mogło się odbić ze dwadzieścia minut, ale kiedy tylko próbowałem usiąść, zaczynał kwilić. Maszerowałem więc po pokojach i przedpokoju, czując coraz bardziej dokuczliwe zmęczenie.
Kiedy w końcu go odłożyłem, zaczął płakać i żona przybiegła go przewinąć. Potem zrobiła się pora kąpieli. Miałem pomóc Agnieszce, ale położyłem się dosłownie na pięć minut, a kiedy się obudziłem, była dwudziesta trzecia. Żona spała w naszym łóżku z jedną ręką przełożoną przez szczebelki kojca. Jej palce dotykały rączki synka. Wzruszyłem się na ten widok i kładąc się obok niej, przytuliłem się do jej pleców. W odpowiedzi mruknęła karcąco, żebym dał jej spać. Odwróciłem się do ściany z poczuciem krzywdy. Co ja takiego zrobiłem?
Tej nocy także nie przespałem. Franek wylądował w naszym łóżku po pierwszym karmieniu i spał w nim, kiedy ja wychodziłem do pracy. Kiedyś Agnieszka zawsze rano robiła mi kawę i czule żegnała przed wyjściem, ale teraz spała z otwartymi ustami i w mojej rozpiętej koszuli ukazującej mało seksowny biustonosz do karmienia. Po południu zastałem ją już nie w koszuli tylko w rozciągniętym podkoszulku i znowu w spodniach od piżamy. Zauważyłem, że nie umyła włosów. Pranie z łazienki zniknęło. Stało już mokre w misce.
– Rozwieś, dobra? – rzuciła żona, pokazując tę miskę. – Dzisiaj ulało mu się sześć razy, za każdym razem musiałam go przebierać…
Wieczorem zasnąłem na kanapie przy filmie. Nawet nie wiem, jaki miał tytuł, tak byłem zmęczony. W nocy miałem „powtórkę z rozrywki”, czyli pobudkę co dwie godziny, kwilenie synka i przepychanie przez żonę pod ścianę. Miałem nadzieję, że coś się zmieni w weekend. Chciałem wreszcie porozmawiać z Agnieszką. Kiedyś w soboty rano zawsze uprawialiśmy seks, tego też zaczynało mi brakować.
– Przestań! – odpędziła mnie, kiedy próbowałem pocałować ją w szyję, nim mały się obudził. – Mamy jeszcze z pół godziny zanim się obudzi… daj mi spać…
Poczułem się sfrustrowany i zły. To, że Agnieszka miała dziecko nie oznaczało przecież, że przestała mieć męża! A odkąd została matką, nie poświęcała mi ani sekundy! Kiedy chciałem się jej pożalić na robotę, zasypiała, kiedy próbowałem się do niej zbliżyć, odsuwała się. Za to dla Franka miała multum uwagi, czułości i cierpliwości! Zrywała się ze snu kiedy tylko zakwilił, kładła go spać w naszym łóżku, ciągle do niego przemawiała i go pieściła.
Po czterech miesiącach bez seksu, czułości i uwagi ze strony żony zaczęło mnie roznosić. Czułem się, jakby Franek był moim rywalem! Zabierał mi Agnieszkę! Teraz liczył się dla niej tylko on, a ja zostałem sprowadzony do roli żywiciela rodziny i faceta od rozwieszania prania. Niestety, Agnieszka przestała też o siebie dbać. Nie chodziło tylko o to, że przestała ćwiczyć i wciąż miała kilkanaście kilo więcej niż przed ciążą. Przestała się też malować i dbać o włosy. Od dawna nie widziałem u niej pomalowanych paznokci, ubierała się w byle co, byle tylko było jej wygodnie karmić. Kiedyś była dla mnie uwodzicielska, zależało jej, by mi się podobać, a teraz? Miałem wrażenie, że wolałaby, żebym też stał się aseksualny, jak ona! Nigdy nie miała siły na seks, była wręcz oburzona moimi usiłowaniami.
– Ledwie żyję – wzdychała wymownie, więc odpuszczałem, czując, jak ubywa mi męskości.
Kiedy Franio miał sześć miesięcy, na stałe wyprowadziłem się z sypialni. Teraz on sypiał z mamą, ja miałem więcej szansy na sen na kanapie. Jakoś wtedy wypadł doroczny wyjazd integracyjny w naszej firmie. Korporacja wysłała nas do luksusowego ośrodka nad jeziorem i zostawiła na dwa dni z gigantycznym zapasem alkoholu. Chyba tylko alkohol mógł sprawić, że przyszły mi do głowy takie głupoty. Nagle, po kilku głębszych, poczułem się znowu na fali! Zachciało mi się tańczyć i porwałem zza stołu asystentkę prezesa.
– Fajnie się ruszasz – powiedziałem, bujając ją w ramionach.
– Ty też nieźle tańczysz – odpowiedziała i poczułem, że zalewa mnie fala pożądania.
Eliza była młodą, atrakcyjną kobietą, a ja nie uprawiałem seksu od miesięcy! Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale moja dłoń zaczęła błądzić po jej plecach, twarz coraz bardziej zbliżała się do jej policzka…
– Może wyjdziemy na taras? Tam też jest open bar – szepnąłem jej do ucha i poczułem kiwnięcie jej głowy.
Na tarasie ją objąłem. Poczułem ciepło jej ciała i zapach perfum na szyi. Nie opierała się, przeciwnie – położyła dłoń na moim karku i muskała go palcami, aż przechodziły mnie ciarki. Odchyliła głowę, a ja zdecydowałem się, że tej nocy nie spędzę w łóżku sam! Moje ciało pożądało kobiety! Już miałem ją pocałować, kiedy ktoś wszedł na taras.
– Eliza! – To był prezes. – Sprawdź, proszę, co się dzieje z panią Dorotą. Od pół godziny przebywa w toalecie. Pospiesz się, wyglądała niewyraźnie.
Eliza zrozumiała, że szef każe jej się ode mnie odkleić i z wymuszonym uśmiechem spełniła jego polecenie.
– Co ty wyrabiasz, stary? Odbiło ci? – prezes był ode mnie może z dekadę starszy, wiedziałem, że miał żonę i dwoje dzieci. Byliśmy w dość przyjacielskich stosunkach, chociaż ja byłem tylko dyrektorem operacyjnym. – Twoja żona dopiero co urodziła ci syna, a ty chcesz ją zdradzić z asystentką?!
To był moment, w którym coś we mnie pękło
Czułem się upokorzony tym, że przyłapał mnie z Elizą i że tak bezceremonialnie ją spławił. Ale jeszcze bardziej czułem złość na Agnieszkę! To była jej wina, że zająłem się młodszą kobietą! To ona traktowała mnie w domu jak zło koniecznie, nie chciała mnie dotykać ani się ze mną kochać! Dla niej liczyło się teraz tylko dziecko!
– Mówisz serio? – zapytał prezes, kiedy wylałem z siebie te wszystkie żale, popijając whisky, którą podał mi uczynny barman. – Naprawdę uważasz, że to JEJ wina, że obściskujesz się z dwudziestoparolatką na imprezie firmowej? Powiem ci coś, stary…
To była długa, męska rozmowa. Jak wspomniałem, mój ojciec był praktycznie nieobecny w życiu swoich dzieci. Nigdy nie rozmawiał ze mną ani o kobietach, ani o seksie, ani o miłości czy odpowiedzialności. Dopiero starszy kolega z pracy, a przy tym szef, sprawił, że przejrzałem na oczy.
– Chcesz, żeby ona wciąż starała się być dla ciebie atrakcyjna, ale pomyślałeś, czy ma na to czas? Zaproponowałeś, że zostaniesz z dzieckiem, żeby poszła na siłownię albo do fryzjera? No właśnie – kiwnął głową. – Dziwisz się, że dziecko śpi z nią? A ile razy wstałeś, żeby jej podać w nocy małego do karmienia? A widzisz! – Znowu westchnął. – Chcesz, żeby miała ochotę na seks, ale czy ty byś miał, gdybyś całymi dniami i nocami musiał zajmować się małym dzieckiem? Ona jest zmęczona. Pomóż jej, odciąż ją. Załatw opiekunkę i zaproś ją na randkę!
Potem opowiedział mi o swojej żonie i o tym, jak walczył o ich relacje, kiedy kolejno rodziły mu się córki. Przyznał, że i on musiał walczyć z pokusami, kiedy żona była zbyt zmęczona na seks, a wokół niego wciąż kręciły się młode, chętne do flirtu kobiety.
– Ale wiesz co? – zadumał się na chwilę. – Któregoś razu załatwiłem nianię na cały weekend i zabrałem żonę do hotelu. W tym samym mieście, raptem dziesięć minut samochodem od naszego domu. W hotelu czekały na nią już prezenty. Voucher do hotelowego spa, nowa bielizna i ciuchy, szpilki, które podobały się jej w internecie. Zrobiła się na bóstwo, a potem zjedliśmy kolację w restauracji. I wiesz co? To była najlepsza randka, na jakiej byliśmy. Jasne, miała parę kilo nadwagi i rozstępy, ale podobała mi się tam wtedy jak nigdy wcześniej! Bo była matką moich dzieci i kobietą, którą poślubiłem! Jeśli naprawdę chcesz odzyskać czułość i uwagę żony, nie myśl, jak ją zmusić, żeby ona zrobiła coś dla ciebie. Ty zrób coś dla niej!
Potem nie rozmawialiśmy już o poważnych sprawach. Dyskutowaliśmy o whisky i hiszpańskim futbolu. Eliza nie wróciła na taras, a następnego dnia unikała mnie jak ognia. Kiedy wróciłem do domu, Agnieszka spała z Frankiem na piersi. Ostrożnie go z niej zdjąłem, chwilę ponosiłem i ułożyłem w łóżeczku.
– Już jestem – szepnąłem, kładąc się obok niej. – Wyjazd był okropny, ale hotel piękny. Chciałbym cię tam zabrać na weekend. Mają spa i stylistkę. Załatwię opiekunkę i pogadam z mamą, żeby zajęła się Franiem.
– Dobrze… – mruknęła i tym razem się nie odsunęła.
Rano to ja zrobiłem jej śniadanie, a po południu wróciłem z wiadomością, że ma zarezerwowaną wizytę u ulubionego fryzjera. Ja zostałem z Frankiem. Wróciła z nowym kolorem włosów, cała rozpromieniona i już wiedziałem, że rady prezesa były bezcenne. Kiedy ugotowałem dla niej moje popisowe spaghetti, a potem pozmywałem po kolacji, zobaczyłem na jej twarzy zaskoczenie, ale też wdzięczność. Strasznie chciałem ją przytulić, pocałować, może nawet przycisnąć namiętnie do ściany, ale wiedziałem, że muszę poczekać, aż sama zrobi ten krok.
To nie był krok, jak się okazało, tylko gest. Objęła mnie w środku nocy i przytuliła się jak kiedyś. Nie, nie sama z siebie. Wypowiedziałem bowiem słowa, które miały chyba magiczną moc. Mianowicie, kiedy Franek zaczął kwilić w kojcu, a ona usiadła na łóżku, powiedziałem:
– Leż, ja ci go podam.
Czasami to znaczy więcej, niż „pragnę cię”. A już na pewno może więcej zdziałać!
Adam, 32 lata
Czytaj także:
- „Moja córka jest zagrożona z fizyki. Znalazła sobie korepetytora na… portalu randkowym”
- „Dzieci męża traktowały mnie jak trędowatą i oskarżały o rozbicie ich rodziny. We własnym domu czułam się jak intruz”
- „Żona jest panikarą. Wystarczył jeden telefon z płaczem od syna, a ona już była w drodze, żeby zabierać go z obozu”