„Zwróciłam uwagę kobiecie, która darła się na dziecko w wózku. Obrzuciła mnie epitetami, aż mi się płakać chciało” [LIST DO REDAKCJI]
Jestem przewrażliwiona na punkcie matek, które krzyczą na dzieci. Sama staram się nie podnosić głosu. Nie zawsze się udaje, wiem, ale takie wrzaski aż do zdarcia gardła to chyba nie są normalne, prawda? A jak maluszek jest jeszcze w wózku, boi się i kuli, to chyba trzeba reagować?
Moja matka krzyczała na mnie tak, że aż do dzisiaj mam ciarki, jak o tym pomyślę. Pamiętam, jak podle się wtedy czułam. Pewnie dlatego teraz cała sztywnieję, gdy tylko słyszę wrzaski kierowane do niewinnych, bezbronnych dzieciaczków. Co te kobiety mają w głowach, żeby tak się zachowywać?
Grzecznie zwróciłam uwagę, w zamian porządnie oberwałam
Mam dwoje dzieci, oboje w szkole średniej, prawie odchowane. Owszem, zdarzało mi się podnosić głos, kiedy były małe, ale zawsze starałam się hamować. Nie chciałam być jak moja matka. Ja rozumiem nerwy, brak cierpliwości, zmęczenie... Ale to przecież tylko dzieci.
W sobotę byłam w parku na spacerze. Cisza i spokój. I nagle ten potworny wrzask! Jakieś urywane słowa bez ładu i składu, darcie się, ale takie, że można głos stracić. Ta biedna kobieta naprawdę wpadła w totalny szał. Zmroziło mnie, kiedy zobaczyłam, że stoi nad dziecięcym wózeczkiem i wymachuje pięściami.
Podeszłam tam szybkim krokiem, no po prostu musiałam coś zrobić! Naprawdę się bałam, że ona za chwilę wyciągnie to maleństwo z wózka i rzuci o ziemię. Od razu zobaczyłam tę przerażoną twarzyczkę, zalaną łzami twarz małej dziewczynki. Chociaż gotowało się we mnie, starałam się zachowywać spokojnie. Uprzejmie zapytałam, po co tak krzyczeć, przecież dziecko się boi, można ciszej powiedzieć, co się chce. I wtedy się zaczęło. Kobieta spojrzała na mnie takim wzrokiem, że aż się cofnęłam. Z taką nienawiścią i furią... Zaczęła drzeć się na mnie, że jakim prawem się wtrącam, że jestem taka i owaka i żebym sp... Nie będę przytaczać tu tych wszystkich wyzwisk, bo jestem dobrze wychowana. Ale to było straszne.
Łzy stanęły mi w oczach. Trochę na wspomnienie własnej matki, a trochę z żalu, że ta dziewczynka musi pewnie znosić to codziennie. Tak mi było przykro. Tylu przekleństw w życiu nie usłyszałam. Chyba już więcej rzeczywiście nie będę się wtrącać. Po co mi to? To i tak nic nie da.
Hanna
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: