Reklama

Ostatni raz chłopca widziano na placu zabaw, tuż przy lesie. Początkowo wiele osób liczyło, że 6-latek znajdzie się wkrótce pośród drzew. Niestety, 2,5 godziny później odnaleziono go w zupełnie innym miejscu.

Reklama

Nikt nie widział, nikt nie słyszał

Kemping położony jest nad jeziorem. 6-letni Brantley Michael Griffin nie potrafił pływać. Właśnie dlatego w czasie przyjęcia na kempingu chodził w kapoku. Niestety, gdy nikt nie patrzył, chłopiec musiał go zdjąć. Nikt nie widział też, jak dziecko tonie. Wszyscy zajęci byli zabawą, wokół panował gwar i wrzawa…

Znaleźli ciało po 2,5 godziny

Akcja poszukiwawcza rozpoczęła się o 15.30. Z każdą chwilą rodzice byli coraz bardziej przekonani, że ich syna ktoś porwał. To, że mógł utonąć, zupełnie nie przyszło im do głowy. Jednak to nurkowie przeszukujący dno jeziora odnaleźli chłopca. Zegar wskazywał wtedy godzinę 18. Na jakikolwiek ratunek było zdecydowanie za późno.

Zginął, bo było za dużo dzieci?

Zdaniem szeryfa Tony’ego Helmsa wpływ na zaginięcie chłopca i jego tragiczną śmierć mogła mieć liczba dzieci, które brały udział w przyjęciu. „Kiedy jest dużo dzieci – dużo się dzieje. Biegają, krzyczą, bawią się, śmieją… W tłumie bardzo łatwo stracić z oczu dziecko. Lub nawet stracić je na zawsze”.

Źródło: cafemom.com

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama