Reklama

Ojciec próbował dzwonić jeszcze do córki, ale nie odbierała telefonu. Dlatego powiadomił policję. Zgłosił zaginięcie i prosił, by funkcjonariusze szukali córki. Ale to nie policjanci znaleźli Natalię. Około 13.30 dziewczynką, która siedziała w mroźny dzień w centrum miejscowości, zainteresował się przypadkowy przechodzień. Wezwano karetkę, Natalia trafiła do szpitala, gdzie zmarła.

Reklama

O kilka godzin za późno

Natalia kilka godzin spędziła przed sklepem w centrum miejscowości. Mijały ją dziesiątki, jeśli nie setki ludzi. Nikt nie zainteresował się, czy nastolatka potrzebuje pomocy… Dopiero około 13.30 ktoś zlitował się i widząc, że 14-latka nie ma siły, wniósł ją na rękach do ciepłego sklepu.

Wezwano karetkę. Załoga pogotowia przystąpiła do reanimacji dziewczynki, a następnie 14-latka trafiła do szpitala. Jej ciało miało temperaturę 20 stopni C… Niestety, wyziębienie organizmu okazało się śmiertelnie groźne. Dziecka nie udało się uratować. Natalia zmarła w środę, 29 listopada.

Policja: zrobiliśmy wszystko

Wiele osób dziwi fakt, że policjanci nie zdołali odnaleźć dziewczynki. Pojawiły się głosy, że wystarczyło namierzyć telefon Natalii tuż po tym, jak jej tata zgłosił zaginięcie…

Asp. szt. Dariusz Stelmaszuk z KPP w Wadowicach zapewnia, że funkcjonariusze podjęli „wszystkie możliwe czynności na podstawie posiadanych danych”, by tylko odnaleźć dziecko.

Okoliczności śmierci 14-letniej Natalii bada prokuratura.

Źródło: mamnewsa.pl, pap.pl, fakt.pl, wadowiceonline.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama