Reklama

Na stronie szkoły, w której uczyła się Natalia, pojawiły się łamiące serce kondolencje. Wynika z nich, że dziewczynka była bardzo lubianą osobą i kochała zwierzęta. Społeczność szkolna łączy się w bólu z tatą i rodzeństwem Natalii. Tak, dziewczynka wychowywała się bez mamy.

Reklama

Gdy mama zmarła, Natalia była malutka

Okazuje się, że mama Natalki zmarła na nowotwór, gdy córka była jeszcze malutkim dzieckiem. Kobieta odeszła w wieku 32 lat. Dla całej rodziny był to cios prosto w serce. Gdy wiele wskazywało na to, że wyczerpali już limit nieszczęść – nadszedł dzień 28 listopada. Mroźny i niezwykle okrutny dla bliskich Natalii.

Kiedy o 8.15 dziewczynka zadzwoniła do taty i powiedziała, że źle się czuje i nie wie, gdzie jest, ojciec natychmiast rozpoczął poszukiwania. O tym, że potrzebuje pomocy, powiadomił bliskich znajomych. Po pomoc zwrócił się również do miejscowych policjantów.

Policjant się pomylił?

Niemal każdy, kto usłyszał o dramacie w Andrychowie, zastanawia się, dlaczego funkcjonariusze natychmiast nie zlokalizowali miejsca, w którym Natalia tak bardzo potrzebowała pomocy.

Wiele wyjaśnia tu tzw. błędna kwalifikacja, do której mogło dojść, gdy ojciec zgłaszał zaginięcie córki. Przyjmujący zgłoszenie funkcjonariusz wpisał w dokumentację „zaginięcie opiekuńcze”. Tego typu zgłoszenie nie jest uznawane za naglące. Gdyby dopisał, że życie dziecka jest zagrożone – dla policjantów byłby to jasny sygnał, że dziewczynki należy szukać bezzwłocznie.

Ojciec na komisariacie czekał godzinę na policjanta, który przyjmie zgłoszenie. Potem rozmawiał z nim 45 minut. Następnie policjanci odesłali go do domu, by spokojnie czekał na wieści od nich. Ale ani ojciec, ani zaalarmowani przyjaciele rodziny nie zamierzali bezczynnie czekać.

Jak podaje RMF24, policyjne poszukiwania ruszyły około godziny 12.

Dziecko znalazł znajomy ojca, ok. 13.30. Dziewczynka zasłabła ok. 8.15…

Kwadrans wcześniej koleżanka widziała ją na przystanku, było ok. 8 rano. Bus mający zawieźć Natalię do szkoły spóźniał się, ale nic nie wskazywało na to, że dziecko czuje się źle... Koleżanka myślała, że Natalia pójdzie do domu.

Miała w ręku telefon

Dziewczynka leżała nie przed wejściem do sklepu, jak podawały na początku lokalne media, a na jego tyłach. Przy bannerze reklamowym na przyczepie.

Jak mówi przyjaciel rodziny, Natalia była zziębnięta i nie było z nią kontaktu.

Trzymała w ręku telefon.

Czy słyszała, jak zrozpaczony tata po rozmowie z nią, wielokrotnie próbował się do niej dodzwonić?

Zaraz po znalezieniu dziewczynki przez przyjaciela rodziny, podbiegł tata Natalii. Mężczyźni wnieśli dziecko do sklepu. Wkrótce potem pod market przy ul. Krakowskiej w Andrychowie podjechała karetka. Ratownicy bezzwłocznie rozpoczęli walkę o życie dziewczynki. Na drugi dzień 14-latka zmarła.

Wstępne wyniki sekcji zwłok 14-latki

Dziś, 1 grudnia, przeprowadzono sekcję zwłok. Jeszcze przed autopsją wiadomo było, że wstępne wyniki nie wystarczą, by odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Natalia źle się poczuła. Co sprawiło, że zasłabła?

Wstępne wyniki sekcji wykazały, że doszło do masywnego krwotoku do mózgu i obrzęku mózgu.

Wpływ wychłodzenia organizmu na śmierć 14-latki trudno ustalić, ponieważ zgon nastąpił po wielu godzinach hospitalizacji, w czasie której lekarze robili wszystko, by uratować dziewczynkę. 14-latka była podłączona do aparatury ecmo. Więcej informacji powinny przynieść kolejne, pogłębione badania.

Źródło: rmf24.pl, tvn24.pl, fakt.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama