Bardzo długo była tradwife, teraz ostrzega kobiety: „Należy skończyć z promowaniem życia w tym niebezpiecznym stylu”
„Tradwife” to styl życia, który cieszy się coraz większą popularnością. W mediach społecznościowych rośnie liczba kont kobiet, które publikują zdjęcia i opisy życia jak z bajki. Piękny ogród, nieskazitelna kuchnia urządzona jak z początku wieku… Pełne łagodności twarze żon i matek ubranych w sukienki i fartuszki. Każdy z sielankowych obrazków ma stanowić dowód na to, jak wiele satysfakcji niesie bycie „tradwife”. Jedna z byłych już „tradycyjnych żon” burzy tę wizję…
49-letnia kobieta postanowiła uzmysłowić innym, że prawdziwe życie tradwife nie ma nic wspólnego z idyllą przedstawianą w mediach społecznościowych. Ponieważ sama przekonała się o tym aż za dobrze.
Bardzo długo była tradwife
Jennie Gage urodziła się i wychowała w rodzinie mormonów, gdzie panowało przywiązanie do tradycyjnych wartości. Od zawsze naturalne było więc dla niej, że gdy dziewczynka dorasta – wychodzi za mąż i całkowicie poświęca się obowiązkom żony i matki. Znajdując w tym największe szczęście i spełnienie. Ponieważ inna droga dla kobiety – nie istnieje.
W takiej tradycyjnej rodzinie jedynie mąż ma prawo do zawodowej kariery i podejmowania wszystkich decyzji. Ponieważ to on zarabia pieniądze.
„Nigdy nie planuj, że będziesz tradwife. Mężczyzna to nie plan. Mężczyzna może być twoim kochankiem, chłopakiem, współlokatorem, mężem, kimkolwiek, ale nie kimś, kto jako jedyny zapewnia ci finansowe bezpieczeństwo” – ostrzega Jennie.
„Żaden dorosły człowiek nie może być zależny od drugiego dorosłego człowieka”
49-latka nie ma wątpliwości, że:
Zobacz także
„Żaden dorosły człowiek nigdy nie powinien być zależny finansowo od innego dorosłego człowieka”.
I dodaje:
„Największą tragedią w mojej historii jest to, że jestem inteligentna, zdolna i pracowita. Tradwife to niebezpieczny styl życia, który należy przestać promować”.
Chciała być prawniczką
Mimo że wychowana w duchu konserwatywnych wartości, Jennie przyznaje, że z wiekiem miała coraz bardziej mieszane uczucia.
„Marzyłam o dużej rodzinie, ale również o pracy. Skończyłam collage, gdzie uwielbiałam zajęcia z prawa. Miałam nadzieję, że kiedyś będę prawniczką specjalizującą się w handlu międzynarodowym” – przyznaje po latach.
Od doradcy zawodowego usłyszała jednak, że nie wypada, by młoda dziewczyna miała takie zainteresowania. Dlatego próbowała koncentrować się na myślach o poznaniu przyszłego męża i samym małżeństwie oraz dzieciach… Ale sprawiało to, że ogarniała ją wściekłość.
Swojego byłego męża poznała w 1995 roku. W dzień ślubu widzieli się po raz 11.
Urodziła czworo dzieci. Aktualnie mają one: 27, 23, 20 i 14 lat.
Mąż dał jej „wszystko”, a ona płakała w poduszkę
Dni Jennie wypełnione były sprzątaniem, praniem, gotowaniem, robieniem zakupów i opieką nad dziećmi.
„Mąż dał mi naprawdę wiele fajnych rzeczy: domy, samochody, wakacje. A jednak często leżąc już w łóżku, płakałam. Byłam sfrustrowana i nieszczęśliwa” – mówi kobieta.
Bała się odejść. Bała się samotnego macierzyństwa. Jednak postanowiła. W 2018 roku rozwiodła się.
„Teraz? Każdego dnia budzę się z poczuciem celu i pasją w sercu. Pracuję w trzech różnych zawodach, które kocham. Okazało się, że potrafię utrzymać moją rodzinę” – wyznaje kobieta, nie kryjąc, jak bardzo jest sobie wdzięczna, że podjęła jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu.
Źródło: The Sun
Piszemy też o: