Reklama

Jej synek zmarł, mając zaledwie 19 dni. „Gdybym dała mu choć jedną buteleczkę mleka, on by żył…” – mówi Jillian Johnson.

Reklama

Tę presję społeczną nazywa „praniem mózgu”

Dziś przyznaje, że w kwestii naturalnego karmienia dziecka miała totalnie „wyprany mózg”. Wierzyła, że jej obowiązkiem jako matki jest karmienie naturalne, że nie wolno jej inaczej.

„Pierś jest dla dziecka najlepsza” – słowa, które słyszała i sama powtarzała jak mantrę, dziś uważa za skrajnie niebezpieczny mit. I trudno się jej dziwić.

Zatrzymanie akcji serca. Powód: odwodnienie

Jej synek zmarł w wyniku zatrzymania akcji serca, do którego doszło wskutek odwodnienia.

„Nie, nie wiedziałam, że je za mało” – mówi Jillian Johnson. Kobieta myślała, że podając dziecku pierś, może być pewna, że w pełni zaspokaja wszystkie jego potrzeby. Nikt nie uświadomił jej, że może nie mieć odpowiedniej ilości pokarmu. Że może istnieć konieczność podania butelki. Zresztą uważała wtedy, że karmiąc dziecko mlekiem modyfikowanym, „zrujnowałaby mu życie”.

O zdrowy rozsądek

Jillian Johnson wie, że nie cofnie czasu i że jej synkowi nic nie zwróci życia. Wie też, że jej historia może uratować inne dzieci.

„Chcę, żeby ludzie się edukowali i wiedzieli, że: tak, jeśli możesz wyprodukować wystarczającą ilość żywności, aby karmić dziecko wyłącznie piersią, zrób to. Ale nie ma nic złego w podaniu dziecku butelki na kilka pierwszych dni przed pojawieniem się mleka” – nie ma wątpliwości Jillian Johnson.

Uważa, że nie wolno wmawiać rodzicom, że butelka to największy wróg ich dziecka. Jej synowi akurat mogła uratować życie.

Źródło: people.com

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama