Chłopiec zmarł podczas zabawy w chowanego. Ojciec pozwolił mu wyjść na pół godziny
W sobotę (12.11.2022 r.) wieczorem 9-latek poprosił tatę, by pozwolił mu pobawić się z kolegą. Chłopiec obiecał, że wróci za pół godziny. Ale nie wrócił. Podczas zabawy w chowanego doszło bowiem do tragedii – 9-latek zmarł, a jego kolega trafił do szpitala w ciężkim stanie.
Dramat rozegrał się na jednym z osiedli mieszkaniowych w Melbourne w Australii. Kiedy ojciec odnalazł syna – na ratunek było już za późno. Żył tylko kolega, który powtarzał: „Pomóż mi Boże, pomóż mi Boże”.
Ojciec znalazł syna przygniecionego przez bramę
Kiedy ojciec wyszedł szukać syna, zobaczył go już z daleka przy bramie do osiedlowego garażu. Im bliżej podchodził, tym wyraźniej widział, że chłopcy już wcale się nie bawią. Podbiegł i na widok przygniecionych dzieci próbował je uwolnić, ale na próżno.
Już wtedy wiedział, że jego syn nie żyje. Na jego oczach z ust chłopca wypłynął strumień krwi.
– Gdy dotknąłem jego ręki, była zimna – powiedział zrozpaczony ojciec dziennikarzom 7News. – Cały był zimny.
Ojciec: „Pół godziny to teraz wieczność”
Wujek chłopca nie może uwierzyć w to, co się stało. Rodzinny dramat budzi w nim ogromny żal, ale i złość. – Ta brama nie była w żaden sposób zabezpieczona – mówił w rozmowie z dziennikarzami.
Ojciec nie może sobie wybaczyć, że pozwolił wtedy wyjść synowi z domu.
– Pozwoliłem mu wyjść na pół godziny. Te pół godziny to teraz wieczność – wyznał.
Jego jedyny synek bardzo dobrze się uczył, uwielbiał grać w piłkę i marzył, że w przyszłości zostanie lekarzem. Zamiast przygotowań do 10. urodzin chłopca, rodzina musi teraz myśleć o pogrzebie dziecka.
Piszemy też o: