W tym roku mój chrześniak przystępuje do pierwszej komunii. Już dawno zdecydowałam, jaki prezent ode mnie dostanie. To rozsądny chłopak i ma rozsądnych rodziców, na pewno się na mnie nie obrazi.

Reklama

200 zł to maksimum

W niedowierzaniem czytam, co ludzie wypisują o prezentach na komunię. 500 zł albo i 1000 zł do koperty to absolutne minimum. A od chrzestnych czy dziadków to już w ogóle trzeba oczekiwać co najmniej 2 tysięcy. Mnie naprawdę stać na to, żeby i 10 tysięcy włożyć do tej koperty, ale czy to oznacza, że mam to koniecznie zrobić?

Mówimy o komunii, o sakramencie świętym i o 9-letnich dzieciach. To nie wyścigi, kto da więcej i kto więcej dostanie. Wzdrygam się, gdy czytam o dzieciach, które licytują się na prezenty albo pierwsze, co robią, to rozrywają koperty od gości, żeby podliczyć kasę. Zgroza po prostu.

Mój chrześniak dostanie ode mnie 200 zł w kopercie i do tego pamiątkowy obrazek święty z dedykacją. Ustaliłam to już z jego rodzicami. Prezenty z takiej okazji jak komunia powinny budzić jak najmniejsze zainteresowanie dzieci. Uważam, że nie należy przywiązywać do tego tak wielkiej wagi i nie odwracać uwagi dzieci od tego, co ważne.

Nie rozumiem, co ma do rzeczy to, że jestem matką chrzestną? Czy ja obiecywałam na chrzcie, że będę demoralizować to dziecko, zasypywać go pieniędzmi, spełniać wszystkie zachcianki? O nie, matka chrzestna jest od dawania dobrego przykładu. I taki mu właśnie dam.

Zobacz także

Monika

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama