„Dostałam przykrą wiadomość od nauczycielki syna. Zostawiła ją w śniadaniówce – jak mogła?” [LIST DO REDAKCJI]
Nie życzę sobie takich uwag, za kogo ona mnie ma?

- redakcja mamotoja.pl
Nauczyciele są od nauki tabliczki mnożenia, czytania, omawiania lektur. Nie od pouczania rodziców. A może się mylę?
Zostawiła liścik w śniadaniówce
Szanowna Redakcjo, proszę o potwierdzenie, że mam rację, albo o wyprowadzenie mnie z błędu. Moim zdaniem wychowawczyni mojego syna posunęła się za daleko i pomyliła swoją rolę nauczyciela z rolą rodzica. To ja jestem matką i decyduję, co je moje dziecko.
Tymczasem ona postanowiła się wtrącić, jak jakiś kontoler. Uważam, że nauczyciel nie ma prawa zaglądać dzieciom do śniadaniówek i komentować. A już tym bardziej pouczać rodziców.
Wczoraj po szkole znalazłam w śniadaniówce syna karteczkę z odręcznie napisaną wiadomością. Wychowawczyni napisała, że na przyszłość prosi o zwrócenie uwagi na zawartość lunchboxa i wkładanie tam zdrowszych przekąsek. 'W szkole dbamy o kształtowanie zdrowych nawyków żywieniowych, niezdrowe przekąski utrudniają nam pracę'. I na końcu uśmieszek. Zagotowałam się!
Wszystko dlatego, że tego dnia dałam synkowi do śniadaniówki kilka chipsów. Utrudniam pracę nauczycielom! Przepraszam, ale to tylko i wyłącznie moja sprawa, co daję synowi do jedzenia.
Ciekawa jestem komentarzy innych Waszych czytelniczek. Czy komuś zdarzyło się coś podobnego? Czy ja przesadzam?
Żaneta
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: