Dziadek z czwórką dzieci dostał nowe mieszkanie. Pomogli urzędnicy i obcy ludzie
Pan Grzegorz półtora roku temu został wdowcem. Potem jego córka trafiła do aresztu, a on zajął się czwórką jej dzieci. Bał się, że sąd zabierze mu wnuki, bo okazało się, że muszą wyprowadzić się z mieszkania. Ale pomogli mu urzędnicy, przyjaciele i obcy ludzie.
Grzegorz Gęsikowski ma czworo wnuków. Mieszkają w Dąbrowie Górniczej. Już nie w 30-metrowym mieszkaniu pokątnie wynajmowanym od kolegi, a w nowym i wyremontowanym.
Córka zostawiła dzieci
Bartek, Weronika, Marika i Kubuś. To wokół nich kręci się świat ich dziadka. Mimo że odkąd pamięta, był blisko wnuków, pewnego dnia okazało się, że musi stać się ich jedynym opiekunem.
„Moje życie zmieniło się z dnia na dzień. Córka zostawiła dzieci, zadzwoniła do mnie policja… Później córka prosiła: tata, weź dzieci. Nie zostawiaj ich, weź je do siebie. Całe życie je wychowywałem. Bartuś, Wera to są już duże dzieci. Marika i mały Kubuś są wychowani prawie ze mną, to gdzie mam ich oddać? Komu?” – mówi pan Grzegorz.
O tym, czy dzieci zostaną z dziadkiem, miał zadecydować sąd. Wiele zależało od tego, czy pan Grzegorz zapewni im mieszkanie. A 51-latek właśnie dostał nakaz eksmisji z 30-metrowego lokalu, który wynajmował od kolegi za 500 zł i opłaty. Nie stać go było na wynajem większego mieszkania.
Nie pracował, dostawał od państwa 1400 złotych renty po żonie i 1400 złotych na dzieci.
Spał na podłodze, dzieci na łóżku
Ostatnie tygodnie były dla nich bardzo trudne. Dzieci musiały pogodzić się z rozstaniem z matką i przenieść się do dziadka.
„Dziadek śpi na podłodze, a my śpimy na łóżku. Kuba jak nie chce spać na łóżku, to śpi w wózeczku” – mówiła Weronika (11 lat).
Starsze wnuczęta prawdopodobnie miały świadomość, że sąd może zabrać ich dziadkowi do domu dziecka lub obcej rodziny. Ponieważ dziadek dowiedział się, że musi się wyprowadzić – wynajmował mieszkanie od kolegi, a że był to lokal socjalny, jego wynajem nie był zgodny z prawem.
„Zaczynamy nowy rozdział, trzeba żyć do przodu”
Pan Grzegorz złożył wniosek o lokal socjalny, ale przez miesiąc nie otrzymał odpowiedzi. Po emisji programu „Interwencja” okazało się, że pracownicy urzędu miasta w Dąbrowie Górniczej jednak mogą i chcą pomóc.
„Prezydent ma możliwość przyznania mieszkania poza kolejnością w szczególnych sytuacjach. Jeśli uzna, że ta sytuacja tego wymaga, to pan na lokal nie będzie w ogóle czekał” – powiedział Piotr Purzyński, rzecznik prasowy magistratu.
Po trudnych tygodniach dziadek z wnuczętami będzie mógł zamieszkać w nowym mieszkaniu. Panu Grzegorzowi pomagają też przyjaciele i… obcy ludzie. Wiele osób na wieść o sytuacji rodziny, wspiera ją jak może.
„Zaczynamy nowy rozdział, trzeba żyć do przodu. Myślę, że będzie dobrze. Na razie wszystko funkcjonuje, żeby tylko zdrowie było, to myślę, że dam radę” – mówi pan Grzegorz.
Źródło: Polsat News
Piszemy też o: