Podczas zakupów w Biedronce dzieci pani Justyny przy dziale z pieczywem wzięły sobie po bułeczce. Kobieta nawet nie zauważyła, w którym momencie dzieci zaczęły je podjadać. Przy kasie jedna bułka była już zjedzona… Kobieta zapomniała powiedzieć o tym kasjerowi. Na parkingu zatrzymało ją dwóch pracowników sklepu. A potem na sygnale przyjechał radiowóz.

Reklama

„Przecież nie kradłabym bułki”

„W normalnym sklepie, gdyby ktoś to zauważył, to by mi powiedział. Przecież nie kradłabym bułki. Nawet złodziejowi by się to nie opłacało, bułka była za 33 grosze” – mówi pani Justyna na łamach Gazety Wyborczej.

Kiedy pakowała zakupy do auta, podeszło dwóch pracowników Biedronki. Zapytali o liczbę bułek i paragon. To wtedy kobieta zorientowała się, że nie zapłaciła za jedną bułeczkę… Kiedy chciała wrócić do kasy, żeby dopłacić 33 grosze, okazało się, że już jest za późno.

Pracownicy Biedronki poinformowali ją, że musi teraz udać się z nimi do kierownika sklepu. A kierownik wezwał policję. Wszyscy pracownicy Biedronki podkreślali, że muszą postępować zgodnie z wytycznymi swoich przełożonych.

Biedronka przeprasza za radiowóz na sygnale

Po 10 minutach przyjechał policyjny radiowóz. Na sygnale. Dzieci były przerażone.

Zobacz także

Policjanci, gdy dowiedzieli się, o co chodzi, udzielili kobiecie upomnienia i śmiali się z całej sytuacji.

Pani Justyna postanowiła zgłosić incydent do Biura Obsługi Klienta. W odpowiedzi otrzymała przeprosiny od sklepu.

„W tej sytuacji zabrakło zrozumienia okoliczności sprawy, co możemy wytłumaczyć jedynie młodym stażem pracownika, który podjął błędne decyzje” – wyjaśnia Jan Kołodyński, menadżer ds. komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Piszemy też o:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama