„Ja i nastoletnia córka jesteśmy w ciąży w tym samym czasie – co z tego, że wytykają nas palcami? Sama urodziłam ją, mając 17 lat”
Gadają, gdy ja i córka paradujemy z brzuchami, ale mam to gdzieś!
- redakcja mamotoja.pl
Niespodziewana, wczesna ciąża i samotne macierzyństwo zabrały mi młodość. Miałam siedemnaście lat, kiedy urodziłam Magdę. Mój ówczesny chłopak szybko się ulotnił, a rodzice… nigdy mi nie wybaczyli, że „zmarnowałam sobie życie”. Nie wiem, jak dałam sobie radę, ale bez niczyjej pomocy wychowałam córkę. Byłyśmy sobie bardzo bliskie i to się nie zmieniło nawet wtedy, gdy Magda weszła w trudny okres dorastania, a ja w tym czasie zaczęłam układać sobie życie z nowo poznanym facetem.
Liczyłam się ze zdaniem Magdy, więc z niepokojem czekałam na „werdykt” w sprawie Grzegorza.
– Może być – powiedziała tylko.
– Naprawdę? Mimo że jest ode mnie młodszy? – miałam wątpliwości.
– W dzisiejszych czasach nikt nie zwraca na to uwagi – oznajmiła moja „postępowa” nastolatka.
Nie wierzyłam w słowa lekarza
Grzegorz od początku nie ukrywał, że chciałby mieć dziecko, a ja choć wcześniej zamierzałam poprzestać na Magdzie, zmieniłam zdanie. Kochałam Grzesia, a więc kolejnym, naturalnym dla mnie etapem, było założenie rodziny. Niestety, mimo usilnych starań, nie mogłam zajść w ciążę. Cóż, wiek robi swoje. Za pierwszym razem wpadłam, a teraz kochałam się w dni płodne, monitorowałam cykle i… nic z tego. Bałam się, że Grzegorz w końcu zostawi mnie dla młodszej.
W tym samym czasie moja córka przeżywała pierwszą miłość. Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Moja mała dziewczynka… Przecież tak niedawno postawiła pierwszy krok, a już przyprowadziła do domu pierwszego chłopaka! Wydawał się porządny, szybko go z Grzegorzem zaakceptowaliśmy. Miałam nadzieję, że córka nie przeżyje rozczarowania. Wciąż pamiętałam, jak bardzo cierpiałam, kiedy jej ojciec mnie zostawił…
Już mieliśmy się z Grzegorzem zdecydować na zapłodnienie metodą in vitro, kiedy nagle okazało się, że jednak jestem w ciąży. Przechodziliśmy badania diagnostyczne przygotowujące nas do zapłodnienia pozaustrojowego, kiedy lekarz podczas usg oznajmił ze śmiechem:
– Ale pani nie potrzebuje in vitro!
– Jak to? – nie rozumiałam.
– Pani już jest w ciąży!
Byliśmy z Grzegorzem tacy szczęśliwi! To cud, prawdziwy cud! Wieczorem zaprosiliśmy Magdę do restauracji i obwieściliśmy jej radosną nowinę. Nie ukrywałam przed Magdą, że staramy się o dziecko, dlatego wiadomość nie zwaliła jej z nóg. Cieszyła się naszym szczęściem i gratulowała nam.
Tego się po niej nie spodziewałam!
Wszystko zaczęło się układać. Nie spodziewałam się trzęsienia ziemi, ciąża rozwijała się książkowo, kiedy nagle Magda poprosiła mnie o rozmowę. Przypuszczałam, że chce wyjechać ze swoim chłopakiem na wakacje – zbliżał się sezon letni – lub wyjść na imprezę. Nie spodziewałam się wiadomości takiego kalibru!
– W ciąży? – zaśmiałam się nerwowo. – Ale jak to w ciąży?
Miałam ochotę na nią nawrzeszczeć. Obudziła się we mnie matka-despotka, której starałam się nie dopuszczać na co dzień do głosu. Najchętniej dałabym Magdzie szlaban, strzeliła umoralniającą pogawędkę. Miałam ochotę wyć, ale… wiedziałam, że to nic nie da. Przypomniałam sobie sytuację sprzed lat. Ja nie mogłam liczyć na wsparcie rodziców. Zostałam ze wszystkim sama. Nie chciałam takiego losu dla własnej córki. Potrzebowała mnie i nie mogłam jej zawieść!
Niemal od początku wiedziałam, że razem przetrwamy każdą burzę. Wypłakałam się Grzegorzowi wieczorem, wylałam żale, po czym wstałam, otrzepałam się i… poszłam dalej. Życie potrafi nas zaskoczyć w najmniej oczekiwany sposób, ale już moja w tym głowa, żeby rodzina wyszła z całej sytuacji obronną ręką.
Wiem jedno: będę walczyć jak lwica!
W weekend zaprosiliśmy do nas Piotrka, chłopaka Magdy, wraz z rodzicami. Moja córka miała zdecydowanie więcej szczęścia niż ja te kilkanaście lat temu. Matka Piotra była trochę zdziwiona moją ciążą, ale w końcu zażartowała, że życie czasem dziwnie się plecie i od razu znalazłyśmy wspólny język. Piotrek myśli o życiu poważniej niż ojciec Magdy.
Postanowiliśmy, że młodzi na razie zamieszkają z nami, bo mamy przestronny dom, ale rodzice Piotrka będą pomagać im finansowo.
Mimo młodego wieku oboje naprawdę rozsądnie myślą o życiu. Mają nasze wsparcie, ale o resztę… muszą już zadbać sami. Wiem po sobie, że wczesna ciąża to nie tragedia! Nie zdarza się tylko dziewczynom z patologicznych, biednych rodzin.
Wygląda na to, że wszystko się jakoś ułoży. Piotrek troszczy się o Magdę. Jest bardzo pracowity: po szkole leci do pracy, której poświęca również weekendy. Wierzę, że im się uda…
Ludzie patrzą na mnie i Magdę dziwnie, gdy paradujemy razem z wielkimi brzuchami, coś tam szepczą pod nosem, ale to mnie nic nie obchodzi.
Dla mnie najważniejsza jest moja rodzina! Będę walczyć o szczęście swoich najbliższych jak lwica.
Teresa, lat 35
Zobacz także:
- „Zaszłam w ciążę tuż przed studiami. Kocham swoje dziecko, ale jest mi żal straconych szans i marzeń”
- „Lekarz powiedział, że jestem bezpłodna. Gdy zdecydowałam się na adopcję, stał się cud i... zaszłam w ciążę”
- „Mąż wykrzyczał, że nigdy nie chciał się ze mną żenić. Wpadliśmy, więc teściowa i matka go zmusiły – przekupiły go pracą u mojego ojca”