„Jak wytłumaczyć rodzinie, że dziecko nie choruje przeze mnie? Gonią mnie, że nie zakładam synkowi czapki i otwieram okna” [LIST DO REDAKCJI]
Staś ma opinię chorowitka, bo wiecznie chodzi z zawalonym nosem, odkasłuje, kicha, dwa razy miał zapalenie oskrzeli. Nie wiem już, czy to norma, czy nie, bo rodzina ma do mnie pretensje, że zaziębiam dziecko. No fakt, często wietrzę i przykręcam kaloryfery, ale czy to przez to choruje?
- redakcja mamotoja.pl
Teściowa to by najchętniej zakładała Staśkowi po kilka swetrów i czapkę, nawet gdy na dworze jest 15 stopni. Ja robię zupełnie odwrotnie, przyzwyczajam synka do niższych temperatur, a jak pada, to też z nim wychodzę. Byłam przygotowana na to, że w przedszkolu zacznie chorować, ale mąż do spółki z teściami wyrzucają mi, że to przeze mnie i że narażam dziecko.
Mąż ma pretensje o każdy katar synka
Kiedy tylko mały zacznie pociągać nosem, od razu słyszę, że tak się kończy moje ziębienie mieszkania i szlajanie się po okolicy w deszczu. Proszę, doradźcie mi, czy ja naprawdę robię krzywdę synkowi?
Wychodzę z nim na spacery codziennie po przedszkolu, nawet kiedy jest chłodniej, kropi albo wieje. Ubieram go wtedy odpowiednio, upewniam się zawsze, że nie marznie. Jak jest więcej niż 10 stopni, to już nie daję mu czapki i zakładam lekką kurteczkę.
W domu wietrzę wszystkie pomieszczenia codziennie rano i przed spaniem. U Stasia w pokoju staram się utrzymywać temperaturę 19 stopni w nocy. Zwykle ładnie śpi i nie budzi się zmarznięty. Czasem się rozkopuje, ale ja do niego wstaję, sprawdzam i go przykrywam.
Gotuję synkowi zdrowo, codziennie zjada jabłko, gotowane warzywa na kolację i pije dużo wody. Dopiero ostatnio zaczął tak chorować, ale ja wiążę to z pójściem do przedszkola. Niestety mieszkamy z teściami przez ścianę. To ludzie starej daty, chyba już zapomnieli, że dzieci po prostu chorują. Tak mi potrafią dogadać, że zaczynam myśleć, że naprawdę coś robię źle.
Mąż oczywiście im przytakuje i też mnie oskarża. Wystarczy, że wyjdę do sklepu, a gdy wracam, to już kaloryfery rozkręcone, okna zamknięte i w domu duchota, bo niby Stasiowi zimno. A jak katar i kaszel, to moja wina.
Jak im wszystkim przetłumaczyć, że mały nie ma jeszcze odporności i że musi swoje przechorować? Nie mam już siły, ja robię jedno, a oni drugie... A może to ja popełniam błąd i za bardzo synka hartuję?
Martyna
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: