„Jestem nauczycielką i powiem wam, co chcę na prezent: laurki od dzieci i bukiet polnych kwiatów” [LIST DO REDAKCJI]
Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, kiedy czytam o klasowych składkach, prezentach i oczekiwaniach nauczycieli. Tych rodziców mi trochę żal, ale na myśl o tych nauczycielach czuję wstręt.
Marzy mi się taki piękny, świeży bukiet, z kwiatków, które dzieci same by zebrały, z myślą o mnie. Żeby poszły na tę łączkę, którą mamy za szkołą, i nazrywały stokrotek, mleczy, chabrów, maków. A i chwastami nie pogardzę, byle były od moich kochanych urwisów.
Nigdy nie chodziło mi o prezenty
Przecież tylko to się liczy − gest od dzieci, które kocham całym sercem i z którymi pracuję przez cały rok. Uczę ich, wychowuję i jak one namalują coś specjalnie dla mnie, nazrywają tych kwiatków albo i zwykłego szczawiu, to mi się aż ciepło na sercu zrobi. Po to zostałam nauczycielką − żeby patrzeć na te uśmiechy i błysk w oczach i pękać z dumy.
Na tym mi zależy − na wdzięczności i radości dzieci. Nie na złotej biżuterii czy bonach do sklepów. Drodzy rodzice, żaden porządny nauczyciel nie będzie chciał przyjąć takiego prezentu. A jeśli przyjmie, to z grzeczności i ze wstydem w sercu. A jeśli sam domaga się takiego prezentu, to już nie mam słów.
Słyszałam różne historie, w naszym środowisku zdarzają się czarne owce, ale czasem i rodzice mocno przesadzają, wciskają nam te prezenty niemalże na siłę, jakby od tego zależała promocja ich dziecka. Słyszałam o rowerze za 2000 zł, o wycieczce zagranicznej i bonie na 1000 zł do galerii handlowej. Nie rozumiem, na co to i po co. My normalnie zarabiamy, jak każdy. I nie faworyzujemy uczniów, których rodzice zrzucili się na większy prezent. Przynajmniej nie powinniśmy.
Jest jeszcze jeden aspekt tego szału − rodzice, których nie stać, a którym wstyd odmówić udziału w tej dzikiej zrzutce. Nie stawiajcie ich, proszę, w takiej niezręcznej sytuacji. Tak samo, jak nas, nauczycieli, którzy marzą tylko o tych koślawych laurkach i polnych kwiatkach przewiązanych wstążką.
Odczarujmy, proszę, to zakończenie roku szkolnego. Niech to będzie szczere świętowanie, a nie szał zakupów i licytacja, kto da więcej.
Danuta
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- "Mam 3 dzieci, nie chcę więcej, ale mąż ma inne zdanie. Zrobił coś niewybaczalnego"
- "Mąż zarabia 12 tysięcy, więc odpuszczam mu zabawianie dziecka po pracy. Gdyby zarabiał marne 2 tysiące, obowiązki dzielilibyśmy po równo"
- "Ogarniam cały dom i dwójkę dzieci, a mąż każe mi jeszcze iść na etat. Ciągle narzeka, że do niczego się nie dokładam"