„Jestem nauczycielką od 30 lat i mam prośbę: nie zarzucajcie mnie drogimi prezentami, nie jestem żebrakiem” [LIST DO REDAKCJI]
Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale przez lata pracy nie raz czułam się jak biedak, któremu znosi się wymyślne upominki, bo przecież rodziców stać, a mnie nie. Ja dobrze żyję, a za pracę dostaję wynagrodzenie. Jak każdy.
- redakcja mamotoja.pl
Uczę w klasach 1-3 i naprawdę kocham tę pracę. Mam poczucie misji, świadomie poszłam do tego zawodu. Nie potrzebuję prezentów, żeby lepiej zająć się Waszymi dziećmi. A na drogi zegarek samą mnie stać.
Zależy mi na dzieciach, nie na prezentach
Przez całe moje zawodowe życie napatrzyłam się na różne szaleństwa, ale w ostatnich latach rodzice naprawdę przechodzą samych siebie. Chcę więc Wam uświadomić, drodzy rodzice, że po pierwsze nauczyciele pracują tak jak wszyscy inni – za pieniądze, a nie za gifty, a po drugie wasze możliwości finansowe ani trochę mnie nie interesują.
Piszę to, bo niejednokrotnie miałam wrażenie, że w obdarowywaniu nauczycieli w Dniu Edukacji Narodowej nie chodzi wcale o świętowanie i cieszenie się z tejże właśnie edukacji, a o coś zupełnie innego. Np. o pokazanie, na jakie bajeczne prezenty mogą sobie pozwolić rodzice. Albo o zaspokojenie jakiejś wymyślonej żądzy upominków, która trawi tych biednych nauczycieli, i zadbanie o to, żeby mocniej się przykładali do pracy i nie odgrywali się potem na uczniach.
Drodzy Państwo, takie podejście obraża mnie bardziej niż brak jakiegokolwiek prezentu.
Wiecie Państwo, co mnie najbardziej cieszy? Uśmiech moich dzieci, postępy, jakie robią, szczera radość z nauki, jaką udaje mi się u nich wypracować. Kiedyś na Dzień Nauczyciela dostałam od uczennicy czekoladę, taką zwykłą z marketu. Powiedziała mi, że kupiła za własne kieszonkowe, sama to wymyśliła, a miała 7 lat. Zjadłyśmy tę czekoladę razem i to był najpiękniejszy Dzień Nauczyciela.
Mam w domu wielkie pudło z laurkami od wszystkich moich uczniów, zbieram je od 30 lat. To są najlepsze prezenty.
A Państwo chcecie mi zaimponować złotym zegarkiem albo kolczykami? Jak będę potrzebowała, to sobie kupię. Też mnie na coś czasem stać.
Chciałabym też od razu przeprosić wszystkich tych rodziców, którzy kupują te prezenty w dobrej wierze. Bo np. uważają, że tak trzeba, że ja sobie tego życzę i oczekuję. Nie oczekuję. Pracę wykonuję sumiennie, bo kocham dzieci, a nie dlatego, że dostanę za to rower. Tak, kiedyś dostałam rower. Musiałam oddać. Wyobrażacie sobie, jakie to było dla mnie krępujące?
Mam nadzieję, że w tym roku dostanę masę laurek, na tym jednym mi zależy.
Helena
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- „Dzień Nauczyciela i znowu składka! Bo wychowawczyni musi dostać złotą biżuterię. Mnie jakoś w pracy prezentów nie dają”
- "Codzienne prace domowe to jakiś obłęd. Wczoraj zrobiłam szlaczki za córkę, żeby miała czas się pobawić"
- "Synowi kazali lizać podłogę, niestety nie tylko podłogę. Co się teraz wyprawia w szkołach?!"