Reklama

Józio potrzebuje pomocy – leczenia nowotworu i szczepionek przeciw wznowie. Wszystko to jest koszmarnie drogie. I wszystko trzeba robić już, jak najszybciej, bo czas Józia dobiega końca...

Reklama

Józio dzielnie walczy, ale sam nie da rady

Józio Przyłuski był wesołym 5-letnim chłopczykiem aż do dnia, w którym nagle zaczął utykać na jedną nóżkę. Potem doszło zmęczenie, apatia, gorączka. W końcu rodzice usłyszeli straszną diagnozę – nowotwór. Złośliwy nowotwór nadnercza. Olbrzymi guz w brzuszku. Świat rodziny się rozpadł.

Rozpoczęto leczenie dostępne w Polsce: operacje, przeszczepy, chemia... Józio znosi to wszystko z niesamowitą siłą, choć to prawdziwe piekło.

„Tęsknotę [za domem] zagłusza dziś ból brzuszka, gorączka, ból buzi przez popalone przez chemię śluzówki… Toczenia płytek, biegunki – czasami myślę, że ja bym tego nie wytrzymała. My, dorośli, w porównaniu z małymi wojownikami z oddziałów onkologii, jesteśmy tacy słabi… A oni to wszystko wytrzymują, idą dalej. Nadludzką mocą…” – piszą jego rodzice.

Jakby tego całego cierpienia było mało, w trakcie leczenia pojawiły się straszliwe powikłania.

„Synek ma problemy z chodzeniem. Bardzo bolą go nóżki. Musi być rehabilitowany... Do tego doszła małopłytkowość i konieczność wielokrotnego przetaczania krwi. Przy spadku leukocytów konieczne były bardzo bolesne zastrzyki domięśniowe... Józio bardzo się ich bał, a z jego oczek kapały łzy jak grochy.. Jeszcze to zakażenie gronkowcem przez dojście centralne, przez które pobierana była krew... Józio, osłabiony do granic, musiał jeszcze mierzyć się z zakażeniem!”.

Józio musi jeszcze przyjąć serię niezwykle drogich szczepionek, by neuroblastoma już nigdy nie wróciła. Terapia jest dostępna tylko w Nowym Jorku, w jedynej klinice na świecie, która prowadzi tego rodzaju leczenie. Jej koszt liczony jest w milionach… Wznowy Józio może nie przeżyć.

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama