„Listy do Mikołaja to tylko dowody na to, że dzieci wcale nie mają wszystkiego, a marzenia się nie spełniają. Tak było i jest” [LIST DO REDAKCJI]
W weekend spotkałam się z 3 koleżankami. Przyjaźnimy się od lat, nasze córki też bardzo się lubią. Gdy dziewczynki się bawiły, przy herbacie i cieście marchewkowym, temat sam zszedł na prezenty… Doszłyśmy do wniosku, że listy do Mikołaja może i przyjemnie się pisze (rysuje), ale finalnie to jedna wielka lista rozczarowań. I że tak było już wtedy, gdy same byłyśmy dziećmi.
- redakcja mamotoja.pl
Mówi się, że dziś dzieci mają wszystko. Ale chyba to nie do końca prawda. Gdyby miały wszystko, wcale nie chciałyby kolejnych rzeczy. A przecież chcą. Znacie dziecko, które na pytanie: „Co chcesz w prezencie?” odpowie: „Nic nie chcę, bo wszystko już mam”? Tylko nam się wydaje, że zapewniamy im wszystko, czego potrzebują. Dzieci – marzą dalej (lub po prostu ich apetyt rośnie w miarę jedzenia, im więcej mają – tym więcej chcą).
Nasi rodzice też myśleli, że mamy wszystko
Podczas rozmowy pół żartem, pół serio wyszło, że nasi rodzice w latach 80. i na początku 90. też często uważali, że my, dzieci mamy bardzo dużo. A na pewno więcej niż oni sami, gdy byli dziećmi. Tymczasem doskonale pamiętam, że wcale nie miałam takiego poczucia.
Pisałam listy do św. Mikołaja, choć ok. 10 roku życia doskonale wiedziałam, że to bez sensu. I nie dlatego, że Mikołaj nie istnieje (o tym wiedziałam już dużo wcześniej). A dlatego, że mama nie ma pieniędzy albo moje marzenia są nierealne z innych przyczyn.
Na przykład? Marzyłam o prawdziwej lalce Barbie, a dostawałam podróbki. Marzyłam o rowerze (ale nie było na niego pieniędzy, a mama upierała się, że nie ma go gdzie trzymać, bo mieszkałyśmy w bloku i miałyśmy małą piwnicę).
Nasze dzieci też nie dostaną wszystkiego, o czym marzą
Moja córka (6 lat) chce w prezencie nietoperza z filcu. Uparła się na niego już latem, kiedy na Jurze zwiedzaliśmy Jaskinię Nietoperzową. Wszystkie maskotki-nietoperze jej zdaniem nie są tak piękne jak ten hand made, którego znalazłyśmy w internecie i który kosztuje… 700 złotych. Jest duży i realistyczny a jego autorka pracowała nad nim dłużej niż tydzień. Niestety, nasz budżet rodzinny nie przewiduje prezentów powyżej 200 złotych (co i tak uważam za bardzo wysoką kwotę). Do tego chce książkę na podstawie bajki „Między nami żywiołami”, strój Vaiany, kolejny zestaw klocków i tablet graficzny…
Córka koleżanki (7 lat) zażyczyła sobie „tylko” trzech rzeczy. To: smartfon, tablet i laptop. Oczywiście, że tego nie dostanie. Wysokie koszty i wiek Krysi to wykluczają…
Michasia (7 lat) marzy o śwince (nie o maskotce Peppie, a o takiej świni hodowlanej). Choć mieszka w domku z ogrodem, wątpię, że dostanie na gwiazdkę wymarzony prezent. Jej rodzice nie zgadzają się nawet na świnkę morską.
Wnioski nasunęły nam się same: nasze dzieci nie mają i nie będą mieć wszystkiego, o czym marzą. Dokładnie tak jak my te 30-35 lat temu. Może tak już po prostu musi być…
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Sandra
Zobacz też:
- „Nie pozwolę, by jakiś podrostek krzywdził mi dziecko. Prośby nie pomogły, to sama załatwiłam sprawę” [LIST DO REDAKCJI]
- "Zosia wyjawiła w szkole nasz domowy sekret. Dzieci ją wyśmiały, ale najgorsze zrobił nauczyciel"
- "Przestałam zapraszać do siebie znajomych z dziećmi. Wystarczy, że raz bachory zdemolowały mi mieszkanie"