Reklama

W ostatni poniedziałek, 12 lutego, policja aresztowała matkę i ojca Julki. Po przesłuchaniach mężczyzna został wypuszczony na wolność. Wobec 43-letniej matki zastosowano tymczasowy areszt.

Reklama

Tajemnicza choroba skóry

Zmiany skórne – w tym na twarzy – początkowo miały być alergią, potem pęcherzycą. W zbiórkach pieniędzy na leczenie córki Monika B. skarżyła się, że lekarze nie potrafią odkryć przyczyn cierpień jej dziecka.

„Skóra odchodząca płatami i ból, który nie ustępuje nawet na chwilę, tak wygląda życie mojej córeczki. Bywają chwile, kiedy Julcia krzyczy z bólu. Nie pomagają nawet silne sterydy. Lekarze podejrzewają u Julki EB, czyli pęcherzowe oddzielanie się naskórka. Obecnie czekamy na wyniki badań genetycznych, które stwierdzą, jaka to odmiana tej choroby i jakie leczenie dobrać, by jak najlepiej pomóc Julce i powstrzymać to potworne cierpienie” – pisała Monika B. w opisie jednej ze zbiórek.

Prawdą było, że medycy długo byli bezradni wobec choroby dziewczynki. Aż do dnia, w którym zaczęli podejrzewać, że zmiany na skórze Julii to wcale nie objawy choroby. Lekarze zawiadomili prokuraturę.

Co ona robiła z twarzą dziecka?

43-latka organizowała zbiórki na leczenie swojej córki nie tylko w internecie, ale w najbliższym otoczeniu. Pieniądze zbierane były w kościele oraz w miejscu pracy Moniki B. Wszyscy współczuli dziecku i… matce, która z powodu choroby córki nie mogła jej nawet przytulić, by nie zadawać bólu. Tak, Monika B. doskonale wiedziała, jak poruszyć serca wrażliwych ludzi.

Przypuszczenia śledczych wskazują na to, że sama była bezwzględna i pozbawiona empatii. By wywołać zmiany skórne u własnego dziecka, smarowała skórę Julii chemiczną substancją. Co to była za substancja – jeszcze nie wiadomo. Wiadomo jedynie, że kontakt z nią wywoływał u dziewczynki bolesne krosty, bąble, a nawet martwicę. Dziewczynka straciła fragment prawego ucha.

Mała Julka nikomu nic nie powiedziała

Córka Moniki B. nikomu nic nie powiedziała. Nie mogła. To dziecko bezbronne nie tylko z uwagi na wiek, ale i niepełnosprawność.

„Monika B. usłyszała w Prokuraturze Okręgowej w Lublinie zarzut o to, że w czasie od końca lutego 2017 r. do stycznia 2024 r., w powiecie łukowskim województwa lubelskiego oraz w innych miejscowościach na terenie kraju znęcała się fizycznie i psychicznie ze szczególnym okrucieństwem nad swoją małoletnią córką, nieporadną ze względu na wiek oraz stan psychiczny i fizyczny. Doprowadzała do kontaktu skóry dziecka w obrębie twarzy i karku z bliżej nieustaloną płynną substancją toksyczną o cechach drażniących, żrących, powodując rozległe zmiany skórne w różnych fazach rozwoju” – poinformowała prok. Agnieszka Kępka.

Monika B. nie przyznała się do winy.

Tata Julii stoi po stronie żony

Pan Marian, tata Julki i mąż Moniki B., zapewnia, że nigdy nie uwierzy w oskarżenia kierowane przeciwko jego żonie.

„Przecież bym coś zauważył i zareagował. Julcia też by powiedziała, to mądre dziecko jest. Kochane. Przecież by coś na badaniach wcześniej wyszło. Ona od 2. roku życia choruje. To przyszło nagle, nie wiadomo skąd. Kochamy ją bardzo, zabawki jej robię. Kucyki nawet ma swoje, uwielbia konie, prowadzam ją na nich” – powiedział mężczyzna dziennikarzom Super Expressu.

Źródło: Fakt, Super Express

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama