Reklama

Piotrek zdążył dać jeszcze Maryni prezent, łyknął karpia i wybiegł w pośpiechu. Już przestało mnie to dziwić. Ale jednak boli.

Reklama

U niego nikt mnie nie chce

Zaczęło się banalnie, jak pewnie wiele historii. Poznałam Piotrka jako 18-latka, nie miałam nic. On miał 23 lata i był dobrze zapowiadającym się studentem, w dodatku z bogatej rodziny. Zaszłam w ciążę po dwóch miesiącach. Jego rodzice nie chcieli mnie znać. Widziałam ich chyba dwa razy w życiu. Matka rzuciła mi tylko, że zmarnowałam życie jej synowi i mam się jej więcej nie pokazywać.

Później bywało różnie. Zamieszkaliśmy razem, wzięliśmy nawet cichy ślub, ale Piotrek nigdy nie odciął się od rodziców. Oni nigdy nie poznali naszej córeczki. Żyjemy niby normalnie, ale skromnie, widzę, że jego gryzie to, że rodzice mnie nie akceptują. Wiem też, że wiele przeze mnie stracił. Studia skończył, ale zaocznie, bogaci rodzice niewiele mu pomagają. To trochę jakby nie jego życie, miał żyć inaczej.

I teraz te święta. Co roku jest to samo. Ranek spędzamy wspólnie, przed południem łamiemy się opłatkiem, a potem on jedzie do rodziny, sam. Zostaje u nich dzień, dwa, wraca zwykle na drugi dzień świąt.

Nie ma mowy, żebyśmy z Marynią pojechały z nim.

Ja wiem, że pokomplikowałam mu życie, że nie mam wstępu do jego rodzinnego domu, ale coś się we mnie buntuje. W końcu też jesteśmy rodziną. Czy nie powinien zostać z nami?

Czasem mam głupie myśli, że może on ma kogoś i tam jeździ? Może ma jakąś inną rodzinę, kobietę i z nią spędza święta. Taką rodzinę bardziej na jego poziomie. Co robić?

W tym roku miałam chęć pojechać tam do jego rodziców z zaskoczenia i sprawdzić, co się naprawdę dzieje. Ale nie miałam odwagi.

Dziś już wrócił do nas. Uśmiechnięty, zadowolony. Miał fajne święta, a co z nami?

Monika

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama