Reklama

Bohaterką tej historii jest Australijka Tahnee Haynes. Wkrótce po urodzeniu drugiego dziecka zaczęła odczuwać dojmujący ból głowy. Płakała, krzyczała, żeby lekarze ją zbadali i ulżyli jej cierpieniu, ale ich pierwszą reakcją było polecenie, aby położyła się na boku i starała uspokoić. „Spojrzałam na męża, powiedziałam, że go kocham i kocham naszych chłopców, i że umieram” – opowiadała dziennikarzom portalu honey.nine.com.au.

Reklama

Boli? Trudno

Lekarze podejrzewali migrenę, ale Tahnee czuła, że to coś zupełnie innego i nie jest to dolegliwość związana z porodem. Leki przeciwmigrenowe nie pomagały, a kobieta całymi dniami cierpiała. Wykonana tomografia komputerowa nic nie wykazała. Lekarze stwierdzili, że być może ból jest skutkiem znieczulenia zewnątrzoponowego podanego podczas porodu i zlecili punkcję kręgosłupa lędźwiowego. Po zabiegu kobieta musiała godzinami leżeć na plecach, co tylko wzmagało ból. W pewnym momencie ciśnienie krwi Tahnee bardzo wzrosło, a jej samopoczucie jeszcze się pogorszyło. Lekarze wmawiali jej, że to wszystko jest tylko w jej głowie.

„W pewnym momencie powiedziałam do pielęgniarki, że umrę. Usłyszałam: jesteś poddenerwowana, próbowałaś słuchać muzyki relaksacyjnej?” – wspomina młoda mama. Po 9 dniach bezowocnego leżenia w szpitalu odesłano Tahnee do domu z zaleceniem przyjmowania środków przeciwbólowych. Kobieta była tak słaba i tak cierpiała, że mąż musiał ją nieść, gdyż nie mogła samodzielnie iść.

Było tylko gorzej

W domu pojawiły się nowe objawy. Kobiecie opadł kącik ust, miała kłopoty z mową, a prawa połowa jej ciała zaczęła stawać się bezwładna. Matka Tahnee powiedziała wtedy „wygląda, jakby miała udar”. Rodzina zaczęła szukać pomocy. W końcu zlecono rezonans magnetyczny głowy Tahnee, który wykazał, że kobieta cierpi na rzadką chorobę – RCVS, czyli zespół odwracalnego skurczu naczyń mózgowych. Jego objawem jest nagły, bardzo silny ból głowy. Nieleczony powodować może udary i krwawienie do mózgu. Technik wykonujący badanie polecił natychmiast jechać do szpitala. Zgłosiła się do tej samej placówki, gdzie urodziła dziecko. Tam musiała godzinami czekać na lekarza, który by się nią zajął.

W końcu lekarz odesłał Tahnee do większej placówki. Tam musiała jeszcze odczekać dwie godziny, zanim trafiła na obserwację neurologiczną. Dowiedziała się, że przeszła co najmniej 5 udarów niedokrwiennych. Podano jej leki przywracające prawidłowe ukrwienie mózgu. W szpitalu spędziła 5 długich dni, z dala od nowo narodzonego dziecka. Lekarze powiedzieli jej, że nie powinna mieć więcej dzieci, gdyż ciąża i kolejny poród zwiększą ryzyko kolejnych udarów.

Traktujcie kobiety poważnie!

Obecnie Tahnee nie jest już tą samą osobą, którą była przed drugim porodem. Nadal cierpi na bóle głowy, epizody porażenia ciała, zaburzenia czucia i równowagi. Żyje w ciągłym lęku przed kolejnym udarem. Stwierdzono u niej zespół stresu pourazowego, który wymaga psychoterapii.

„Kobiety zasługują na to, aby otrzymać pomoc medyczną, której potrzebują. Żadna inna kobieta nie powinna przechodzić przez to, przez co ja przeszłam” – mówi Tahnee. Ma żal do lekarzy, którzy bagatelizowali jej ból i wmawiali jej, że to tylko migrena.

Źródło: honey.nine.com.au

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama