„Mój nastoletni syn zaczął się spotykać z 36-letnią kobietą. Oczywiście byłam temu przeciwna. I miałam rację…”
Pierwsza lekcja, jaką mój syn dostał od życia, nie była najprzyjemniejsza. Ale cóż, niejedno rozczarowanie jeszcze będzie musiał przeżyć.
- redakcja mamotoja.pl
Nie powinieneś się uczyć? – zapytałam Adka, widząc, że się szykuje do wyjścia.
– Mamo! – przewrócił oczami. – Jestem dorosły, pamiętasz?
– Taaa, od trzech tygodni – mruknęłam. – Masz maturę w tym roku, nie możesz co wieczór wychodzić!
Dalsza sprzeczka nic nie dała, syn i tak wyszedł. Mówił, że spotyka się z kumplami, ale coś czułam, że chodziło o dziewczynę. Tak samo się zachowywał przy Malwinie, też długo ukrywał, że się z nią spotyka. Nie wiem czemu, bo kiedy w końcu ją poznałam, byłam dla niej bardzo miła.
No fakt, że potem wypytywałam syna, co to za dziewczyna, kim są jej rodzice i gdzie się poznali, ale uważałam, że mnie polubiła. Nie jestem głupia, wiem, że ta albo któraś kolejna dziewczyna może być matką moich wnuków. Nigdy bym nie krytykowała wybranki syna. Nie rozumiałam więc, dlaczego Adek robi taką tajemnicę z tego, że ma nową sympatię.
W końcu się przyznał, że nie wychodzi od jakiegoś czasu z kolegami, tylko z Karoliną. Rzecz jasna, byłam zaciekawiona, pytałam, czy ma jakieś jej zdjęcia, ale szybko uciął tę rozmowę.
– Mamo, jestem pełnoletni, mam prawo do swojej prywatności i życia osobistego – stwierdził. – Jak przyjdzie na to czas, to was poznam. Na razie to jeszcze świeża sprawa.
– Tylko nie zapomnij, że masz maturę za parę miesięcy – przypomniałam.
Ciągle musiałam to podkreślać, bo w domu wszystko było podporządkowane jego egzaminowi dojrzałości. Zwolniłam go z obowiązków domowych, żeby miał więcej czasu na naukę, przymykałam oko na całe baterie napojów energetycznych stojące u niego w pokoju, dawałam mu pieniądze na korepetycje. Wszystko, byle zdał jak najlepiej i dostał się na wymarzoną politechnikę… Rozwieszając jego ubrania i myjąc po nim naczynia, czasami zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam, że tak mu odpuściłam, ale tłumaczyłam sobie, że są rzeczy ważne i ważniejsze. Od sprzątania po sobie nie zarobiłby punktów na studia, a potem nie dostał dobrej pracy, prawda?
A ta Karolina to fajna? Studiuje? Gdzie ją poznałeś?
Tyle że syn, zamiast siedzieć nad książkami, wychodził do swojej Karoliny albo siedział z nosem w telefonie, zawzięcie na nim pisząc. Pomyślałam, że powinnam porozmawiać nie tyle z nim, bo chłopak był zakochany i nic do niego nie docierało, co z nią.
– A Karolina to jest w twoim wieku? – chciałam sprawdzić, z kim będę mieć do czynienia.
– Starsza ode mnie – burknął, odsuwając talerz po jajecznicy i wstając. – A co to ma za znaczenie?
Zdziwił mnie ten ton. Po prostu chciałam wiedzieć.
– Ile starsza? – dopytywałam się. – Powinna chyba rozumieć, że masz maturę, skoro sama niedawno przez to przechodziła.
– O co ci chodzi, mamo? – syn nieoczekiwanie podniósł na mnie głos.
– Co to ma za znaczenie, ile lat ma moja dziewczyna?! Jeśli chcesz wiedzieć, to właśnie ona mnie goni do nauki bardziej niż ty! Nie chce się tak często spotykać, bo mówi, że nie dam rady ze wszystkim. Właśnie odwołała sobotę! Mieliśmy jechać na cały dzień na baseny termalne!
Ukryłam zadowolenie, bo podobała mi się ta dziewczyna. Widać było, że rozumiała, co jest ważne w życiu. Widziałam jednak, że syn jest rozczarowany, że ta sobota mu nie wypali, więc chciałam go jakoś pocieszyć i zaproponowałam, żeby jego dziewczyna wpadła na ostatniego jesiennego grilla.
– Pewnie już będzie zimno, ale przynajmniej zobaczy, jak mieszkasz, poznamy się – zachęciłam go.
Spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie, jakby z niepokojem, i zaczęłam go zapewniać, że naprawdę bardzo chcę poznać tę dziewczynę i podoba mi się, że jest taka rozsądna i odpowiedzialna.
– Dużo starsza od ciebie? – chciałam sobie jakoś ją wyobrazić. – Studiuje?
– Mamo… – Adek nabrał głośno powietrza. – Chyba w końcu muszę ci to powiedzieć… Karolina jest pielęgniarką. Ma trzydzieści sześć lat.
Przez moment czekałam, że zaraz parsknie śmiechem, bo tak mnie nabrał. Przecież ja miałam czterdzieści jeden lat. To jak niby jego dziewczyna miałaby mieć tylko o pięć mniej?
Ale syn był całkowicie poważny. Wpatrywał się we mnie z niepokojem i dotarło do mnie, że mówił poważnie.
– Ale… jak to: trzydzieści sześć lat? – wykrztusiłam. – Przecież to jest dwa razy więcej, niż ty masz! Gdzieś ty ją poznał? Co to za historia?!
Musiałam się opanować, bo Adek zaczął znowu przybierać defensywny ton, że on jest dorosły i nie mogę mu układać życia osobistego. A potem przyznał, że Karolinę poznał przez internet i najpierw długo ze sobą pisali, potem do siebie dzwonili, a kiedy się w końcu spotkali, okazało się, że „iskrzy”. I zostali parą.
– Wiek to tylko liczba! – Adek wciąż mówił podniesionym głosem, chociaż ja byłam spokojna, by nie powiedzieć: oszołomiona. – Jakie to ma znaczenie, ile mamy lat, skoro świetnie się rozumiemy i chcemy być razem? I mówię ci: ona jest odpowiedzialna i mądra. Pilnuje, żebym się uczył i zdrowo odżywiał, kibicowała mi na zawodach…
– Ona była na zawodach?!
Adrian jest w drużynie pływackiej. Nic wielkiego, pływać zawodowo nigdy nie będzie, ale czasami jeździ na zawody. Kiedyś jeździłam z nim na wszystkie, ale ostatnio parę razy musiałam pracować. A teraz się dowiedziałam, że moje miejsce zajęła jakaś prawie rówieśnica, która – Boże drogi, nawet nie chciałam o tym myśleć! – sypiała z moim synkiem!
Młodsza od nas… Pięć lat to żadna różnica!
Oczywiście tematu seksu nie poruszyłam. To był obowiązek jego ojca. Nie mieszkał z nami od wielu lat, nie wychowywał Adka, jednak edukację seksualną całkowicie zrzuciłam na jego barki i nie chciałam znać szczegółów. Wiedziałam tylko od niego, że Adek i Malwina współżyli, a ojciec wyjaśnił mu wszelkie zagrożenia i obowiązki mężczyzny w tym temacie. Nagle coś mi przyszło do głowy.
– Tata zna Karolinę? – zapytałam.
Niechętnie pokiwał głową i potwierdził, że poznali się na tych zawodach. Poczułam się słabo.
Kiedy syn wyszedł z domu, zadzwoniłam do byłego męża.
– Wojtek, co ty wyprawiasz?! – naskoczyłam na niego. – Czemu mi nie powiedziałeś, że Adek się spotyka z kobietą w moim wieku?!
– Masz na myśli Karolinę? Ona jest od ciebie młodsza – sprostował z irytującym spokojem. – Ma trzydzieści sześć lat, a wygląda na dwadzieścia.
Ależ się wtedy wściekłam! Czy on był nienormalny? Nie obchodziło mnie, jak młodo wyglądała ta kobieta! Ona uwiodła nastolatka! To nie było normalne, żeby babka pod czterdziestkę randkowała z uczniem technikum!
– Wiesz co? Może najpierw ją poznaj, a potem oceniaj – poradził mi flegmatycznie Wojtek. – I zacznij się przyzwyczajać, że nasz syn nie jest już małym chłopcem. To dorosły facet.
No szlag mnie trafił! Wyglądało na to, że Wojtek widział w Karolinie świetną partnerkę dla naszego dziecka! Osiemnaście lat starsza kobieta!
Długo myślałam, co zrobić, aż w końcu postanowiłam być szczera z synem. Powiedziałam, że wiek to nie tylko liczba. Że w sytuacji, kiedy on jeszcze siedzi w szkolnej ławce i pisze kartkówki, a ona ma pracę, kredyty i zobowiązania, to nie jest to prawdziwy związek. Nie dodałam tego, że dojrzała kobieta, która zdecydowała się na intymną relację z osiemnastoletnim pływakiem, raczej nie widziała w nim jego dojrzałości intelektualnej.
Obiektywnie rzecz ujmując, mój syn jest pięknie zbudowanym, przystojnym chłopakiem i zapewne tak właśnie myślała o nim jego, pożal się, Boże, dziewczyna. Bo emocjonalnie Adrian to naprawdę wciąż niedojrzały dzieciak.
Dostałam potwierdzenie tego, kiedy nawet nie pozwolił mi skończyć, tylko wrzasnął, że próbuję mu układać życie, a on jest dorosły.
– Taki dorosły, że mieszkasz z matką, która cię utrzymuje i pierze ci gacie! – wypaliłam.
Godzinę później głęboko żałowałam swojego wybuchu, bo mój wzburzony syn spakował plecak i wyszedł z domu. Na pytanie, co właściwie robi, odpowiedział tylko, że nie będę wiecznie traktować go jak dziecko, bo on ma osiemnaście lat i może zamieszkać ze swoją partnerką.
– Partnerką! – prychnęłam, przewracając oczami, i tego też później żałowałam.
Nie chciałam, żeby do tego doszło. Nie znałam tej kobiety, nie wiedziałam nawet, gdzie szukać syna!
Zadzwoniłam do eksmęża. Oczywiście zareagował ze stoickim spokojem, jak to on. Powiedział, że mam się nie martwić, bo nic złego się nie dzieje. I że Adek prędzej odbierze telefon od niego niż ode mnie.
– Informuj mnie! – rzuciłam na koniec, i, zgodnie z jego radą, poszłam się „nie przejmować” przy telewizji.
Wojtek zadzwonił o drugiej w nocy
– No, mam go, jest u mnie, pijemy razem, bo kiepsko się to wszystko skończyło – powiedział spokojnie, po czym przeczekał grad pytań, którymi go zarzuciłam.
Okazało się, że nasz syn pojechał do swojej „partnerki”, ale nie zastał jej w domu. Zadzwonił do niej i oznajmił, że się wyprowadził od matki, żeby zamieszkać z nią. Odpowiedziała, że ma wracać do domu. On, że nie, bo ją kocha. Ona, że jest ze znajomymi. On, że na nią zaczeka…
Kiedy w końcu wróciła, w krótkich słowach wyjaśniła mu, że nie zamierza brać na utrzymanie osiemnastolatka, i że było fajnie, ale jej chodziło o zabawę, a nie poważny związek. Niemal dosłownie powtórzyła moje słowa: że może im być cudownie się spotykać na randkach, ale ona jest dorosła i ma dorosłe problemy, a on ma do zdania maturę. I żeby wracał przeprosić matkę.
– Wolał zadzwonić do mnie – rzucił leniwym tonem Wojtek. – Chce tu zostać przez jakiś czas, potem pewnie wróci. No nic, idę mu otworzyć kolejne piwo. Chłopak ma złamane serce, należy mu się.
Chciałam coś powiedzieć na temat alkoholizowania dzieci, ale się powstrzymałam. Jakby nie było, Adrian faktycznie jest pełnoletni, niech już wypije to piwo – pomyślałam. No i fakt – dostał właśnie bardzo bolesną nauczkę od życia, że fascynacja i seks to nie to samo co poważny związek i zobowiązania. Dobrze, że biedak nie wie, ile jeszcze lekcji przed nim… Ale na razie miał inne lekcje.
– Niech odrobi matematykę – dorzuciłam na koniec rozmowy z byłym mężem. – Ma korepetycje jutro o siedemnastej.
– Podobno jest dorosły – usłyszałam uśmiech w głosie byłego męża. – Ale okej, przypomnę mu.
Marta
Zobacz także:
- „Nie pierwszy raz obserwowałem w autobusie tę matkę z wózkiem. I byłem pewien, że w wózku… nie ma dziecka”
- „Jak ja współczułam tej kobiecie. Zdradził ją mąż, przyjaciółka, a teraz ta dwójka usiłowała odebrać jej dziecko”
- „Mama Martusi miała wypadek. Wtedy okazało się, że jej ojciec nie chce się nią zaopiekować, bo… ma żonę, która o Marcie nic nie wie”