„Nie pozwolę, by jakiś podrostek krzywdził mi dziecko. Prośby nie pomogły, to sama załatwiłam sprawę” [LIST DO REDAKCJI]
Jeden kolega notorycznie zaczepia mojego syna. Atakuje też inne dzieci. Mówiłam, prosiłam, zgłaszałam. Ostrzegałam, że to się źle skończy, to dziecko nie ma żadnych hamulców! Nie pomogło, więc dałam mu nauczkę.
- redakcja mamotoja.pl
Z K. jest problem od pierwszej klasy. Chłopak ma ewidentne deficyty, nie wiem, na czym one polegają, ale to zadanie dla rodziców, żeby się tego dowiedzieć. Zwodzą nas, pozostałych rodziców z klasy, już od roku. Podobno mają się zapisać do poradni i dużo rozmawiają z synem. Tylko co z tego, jeśli efektów nie widać?! K. niemal codziennie nakręca nową aferę!
Kuksańce i bójki na porządku dziennym
K. wydaje się z pozoru miłym i uroczym chłopcem. Wygadany, zawsze powie 'dzień dobry', uśmiecha się. Ale w szkole wstępuje w niego jakiś demon. Dzieci z początku nie zwracały uwagi na jego zaczepki, no ale jak jeden z drugim dostali po kuksańcu prosto w brzuch i to bez powodu, zaczęły się draki.
Proszenie i spokojne rozmowy nie pomogły. Problem był omawiany wielokrotnie na zebraniach, ustalaliśmy różne strategie, z myślą o K. – żeby mu pomóc zżyć się z grupą. Wszyscy obchodzili się z nim jak z jajkiem, bo to taki wrażliwy chłopiec. A on sobie poczynał coraz śmielej.
Najpierw były 'tylko' kuksańce i wulgarne zaczepki, potem straszenie nożyczkami, wreszcie popchnięcie ze schodów i groźny upadek innego chłopca. Na szczęście to nie był mój Tomek, bo nie wiem, co bym zrobiła.
Rodzice się wściekli, no bo ile można to znosić? Napisaliśmy do dyrekcji. I nic, 'rozmowy trwają'. Zastanawiamy się nad zgłoszeniem rodziny do MOPSU i na policję. Nie ma się co cackać. Ten dzieciak jest niebezpieczny, a ma dopiero 9 lat.
Ale póki co trzeba sobie jakoś radzić. Mój mąż już dawno uczył Tomka, że ma oddawać. Nie pomogło. Więc wzięłam sprawy w swoje ręce. Poczekałam sobie na K. po szkole. Wiem, gdzie mieszka, wraca sam. Złapałam go za fraki i porządnie nastraszyłam. Dorosła kobieta straszy dziecko. Wiem, że to chore, ale cała ta sytuacja jest chora. Grunt, że chyba się udało, chłopak miał strach w oczach. Teraz mój Tomuś mówi, że K. się trochę uspokoił. Oby na dobre, bo nie ręczę za siebie.
Anita
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: