Reklama

Naprawdę chciałam iść na te chrzciny, bo to dla mnie ważne wydarzenie i okazja do rodzinnego świętowania. Może to się wydać komuś dziwne, bo reprezentuję młode pokolenie, ale jestem wierząca i dbam o więzy rodzinne. Bardzo boli mnie to, że ludzie tak się laicyzują, za nic mają kościół, a chrzest święty wykorzystują do tego, żeby zarobić.

Reklama

Antosiowi kupiłam medalik

Wybrałam dla tego dzieciaczka skromny medalik z religijnym motywem, nie z czystego złota, nie stać mnie na taki, ale jest ładny. Taki odpowiedni do okazji. Kupiłam, ładnie zapakowałam. Niestety okazało się, że dla rodziców to za mało i w ogóle źle.

Trudno mi w to uwierzyć, ale oni naprawdę wysłali wiadomości do wszystkich zaproszonych gości z uprzejmą prośbą o nie kupowanie prezentów dla Antosia. Chcą tylko i wyłącznie podarunki w formie kopert z gotówką. "Wystarczy 500-800 zł" − tak napisali. Dla mnie to jakaś żenada! Co się dzieje z ludźmi?

Powiedziałam już mojej mamie, że ja na te chrzciny się nie wybieram. Zastanawiam się, czy demonstracyjnie się nie odzywać, czy może powiedzieć im wprost, co o tym myślę. Lepiej by było, gdyby w ogóle mnie nie zapraszali, jeśli oczekują tylko pieniędzy. Nie chcą krzyżyków, medalików, Biblii, pamiątek, tylko kasę. Jeśli chrzest dziecka to dla kogoś okazja do zarobku, to ja się z tego wypisuję.

Hanna


Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama