Reklama

Dopiero kilka tygodni później okazało się, że prawda jest zupełnie inna. Na początku października tego roku u maleńkiej Wendie-Lou stwierdzono ostrą białaczkę szpikową. Siniaki na całym ciele nie wcale nie były winą rodziców… „To wszystko sprawia, że krew się we mnie gotuje. Lekarze sprawdzali, czy dziecko nie ma połamanych kości, zamiast wykonać badania, których wyniki pozwoliłyby postawić prawdziwą diagnozę i zapewnić leczenie, którego dziecko naprawdę potrzebuje” – powiedziała Sammie-Joe, matka dziewczynki na łamach magazynu „The Sun”.

Reklama

Lekarze powiadomili policję i opiekę społeczną

W związku z tym, że lekarze powiadomili policję i opiekę społeczną, służby wdrożyły procedury stosowane w przypadku podejrzenia przemocy w rodzinie.

W domu rodziców chorej dziewczynki przeprowadzane były kontrole, matce kazano wypełniać serię testów czy podpisywać kontrakt, w którym zobowiązała się nie krzywdzić dziecka…

Czas płynął, a stan zdrowia dziewczynki pogarszał się. Zlecono kolejne badania. Wyniki nie pozostawiały miejsca na wątpliwości: ostra białaczka szpikowa. Pracownik opieki społecznej, którego przydzielono rodzinie, powiedział wtedy: „Tak mi przykro”.

Jednak ani mama, ani tata dziewczynki na wieść o diagnozie wcale nie odetchnęli z ulgą.

Chemioterapia i walka o zdrowie dziecka

Aktualnie dziewczynka jest poddawana chemioterapii. Już na samym początku leczenia musiała się zmierzyć z infekcją, która zaatakowała jej płuca.

Lekarze robią kolejne badania, by ustalić jak najskuteczniejszą metodę leczenia dziecka.

Rodzice publikują na portalu społecznościowym dowody na to, jak dzielna jest ich córka. Mają pewność, że wszystko skończy się dobrze.

„Bez względu na to, jak trudna okaże się ta podróż, jesteśmy gotowi walczyć i wygrywać” – powiedziała mama dziewczynki.

źródło: The Sun

Piszemy też o:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama