Reklama

Jimena Perez Roy ma dwoje dzieci, jedno w wieku 4 lat, drugie 8 miesięcy. Często przygotowywała polentę z kaszki kukurydzianej. Jednak po raz pierwszy w opakowaniu zobaczyła dziwną bryłę. Myślała, że do kaszki dostała się wilgoć, która skleiła drobną kaszkę. Niestety, prawda okazała się szokująca.

Reklama

Śmierdząca, włochata kula oblepiona kaszką

Okazało się, to martwy, gnijący szczur.

Jak dostał się do opakowania? Niewykluczone, że trafił tam w poszukiwaniu jedzenia. Buszując po zakładzie zajmującym się produkcją kaszki…

Firma na wieść o gnijącym szczurze w paczce z kaszą chciała wynagrodzić klientce nieprzyjemne doświadczenie. Zaproponowano kobiecie… 2 nowe paczki kaszki. Jimena nie przyjęła tej propozycji. Uznała, że nigdy nie chce mieć już do czynienia z produktami tej marki.

Bez namysłu wyrzuciła do śmieci cały zapas kaszki kukurydzianej.

Nie zamierza ryzykować zdrowia dzieci

Choć widok i smród były odrażające, mama przyznaje, że to nie kwestie estetyczne były dla niej najgorsze. Nie może przestać myśleć o tym, że mogła przyrządzać kaszkę, nie mając pojęcia, co się w niej kryje. Jest oburzona na firmę, która pozwala, by produkcji i pakowaniu żywności towarzyszyły przenoszące groźne bakterie gryzonie.

„Przecież to nie jest tak, że ten szczur otworzył sobie paczkę, wszedł tam i później się w niej zamknął” – pisze oburzona matka.

Źródło: Fb/Jimena Perez Roy

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama