Reklama

Komunia święta mojej Amelki była wielkim dniem, więc oczywiste jest, że zadbaliśmy o odpowiednią oprawę. Niczego nie mogło zabraknąć, kwiaty, balony, ścianka do zdjęć pamiątkowych, 3-daniowy obiad, desery i napoje. Wyszło pięknie, tylko goście się nie popisali. Jak zaczęłam otwierać koperty, to myślałam, że śnię.

Reklama

Chyba pomylili imprezy

Amelka bardzo liczyła na wielką imprezę, więc nie mogliśmy jej zawieść. O wszystkim pomyśleliśmy, było mnóstwo jedzenia, ozdoby, kwiaty, nawet pani animatorka do zabaw z dziećmi. Chyba nie muszę pisać, że wydaliśmy na to majątek, wyszło ponad 5 tysięcy.

Ugościliśmy rodzinę jak należy, zaprosiłam nawet dalekie ciotki, żeby nie było potem gadania. Nie powiem, liczyłam na to, że Amelka dostanie konkretne prezenty i konkretne koperty. W końcu tak wypada, a nie przyjść z pustymi rękami albo udawać biedaka i korzystać z zastawionego stołu.

Powiem szczerze, że bardzo się zawiodłam. Nawet połowa kosztów nam się nie zwróciła. W kopertach były jakieś nędzne sumki, 100 zł, 200, 300. Jeden tylko ojciec chrzestny się postarał i włożył do koperty 1000 zł. Żeby tak każdy stanął na wysokości zadania, to nie miałabym żalu, a tak...

Prezenty też biedne, książki, modlitewnik, kolczyki. Ja nic nie sugerowałam, ale myślałam, że to oczywiste, że na komunię daje się coś porządnego, typu rower czy laptop. Córka też gorzko się zawiodła.

Wiem jedno, chyba nie warto tak się starać dla rodziny, każdy tylko patrzy na siebie. Dobrze chociaż, że córka się wybawiła i będzie miło wspominać przyjęcie.

Anna

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama