Pomorskie. Kierowca miejskiego autobusu zostawił zapłakane dzieci na przystanku
Rodzeństwo zostało wyproszone z autobusu. Dzieci chętnie brały udział w akcji społecznej Rowerowy Maj. Teraz ze smutkiem wspominają stresującą sytuację, która wydarzyła się na jednym z trójmiejskich przystanków.
Przez cały miesiąc dzieci w całej Polce mogą brać udział w akcji Rowerowy Maj, która ma zachęcić najmłodszych do aktywności fizycznej i ruchu na świeżym powietrzu. Do tego wydarzenia dołączyły dzieci pana Artura z Trójmiasta. Mężczyzna opowiedział o wyjątkowo stresującej sytuacji, jaka spotkała rodzeństwo.
Kierowca: To nie mój problem
W feralny piątek 7-letnia córka i 11-letni syn pana Artura postanowili wrócić ze szkoły do domu autobusem. Dzieci nie mogły spodziewać się reakcji kierowcy. Społeczna akcja dopuszcza łączenie aktywnych podróży i używania komunikacji miejskiej. Dlaczego nie wszyscy kierowcy zostali na to odpowiednio przygotowani?
Dzieci do pojazdu weszły ze swoimi hulajnogami, którymi codziennie dojeżdżają do szkoły w ramach akcji Rowerowy Maj. Kierowca odmówił dzieciom dalszej jazdy i poprosił o złożenie hulajnóg. Gdy okazało się, że dzieci nie potrafią tego zrobić, kierowca wyprosił zapłakane rodzeństwo. Roztrzęsione dzieci zostały same na przystanku.
Pan Artur relacjonuje historię dzieci:
„Hulajnogi, które posiadają, to małe hulajnogi przeznaczone dla dzieci w tym wieku. W dodatku hulajnoga syna jest nieskładana, nie ma żadnej możliwości jej złożenia. Hulajnoga córki ma taką możliwość, ale przed złożeniem zabezpieczona jest dwoma uchwytami, które trzeba odgiąć. Wymaga to wiedzy, jak to zrobić, oraz dość dużej siły, ponieważ metalowe uchwyty są mocno przyciśnięte, żeby hulajnoga sama się nie złożyła w czasie jazdy. Zestresowany syn próbował ją złożyć, ale nie miał ani wiedzy, ani dość sił, żeby to zrobić. Poinformował kierowcę, że nie wie, jak to zrobić. W odpowiedzi usłyszał, że to nie problem kierowcy”.
Choć za dziećmi wstawili się inni pasażerowie, kierowca nie zmienił swojego zdania, a dzieci opuściły pojazd.
„Po prostu kazał im wyjść z autobusu i wracać sobie hulajnogami, nie mając nawet pojęcia, czy dzieci mają blisko, czy bardzo daleko do domu” – opowiada mieszkaniec Trójmiasta. Pan Artur zastanawia się, jak takie zachowanie kierowców ma zachęcać dzieci do brania udziału w akcjach społecznych. „Dzieci były przestraszone i bardzo zestresowane. Gdy wyszły z autobusu, to rozpłakały się. Teraz cały czas przeżywają tę sytuację” - martwi się tata rodzeństwa.
„W razie gwałtownego hamowania wymuszonego sytuacją na drodze niewłaściwie zabezpieczona hulajnoga może przecież stwarzać poważne zagrożenie dla podróżnych” – tłumaczy ZTM.
Kierowcy muszą dbać o bezpieczeństwo
„Prowadzący pojazdy komunikacji miejskiej, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo przewożonych osób i bagażu, muszą przestrzegać przepisów porządkowych oraz Prawa o ruchu drogowym” – tak rzecznika tłumaczy brak empatii kierowcy autobusu.
Całą sytuację skomentował Zarząd Transportu Miejskiego. Jak tłumaczy rzeczniczka prasowa, kierowca nie mógł zachować się inaczej, bo obowiązują go regulamin i ustawa. Przepisy porządkowe podróżujący komunikacją, w tym rodzice najmłodszych użytkowników, znajdą na stronie internetowej ZTM oraz w każdym pojeździe.
Źródło: trojmiasto.pl
Piszemy także o: