Do tragicznego wydarzenia doszło na jednym z miejskich basenów w stanie Georgia w USA. 4-letni Isiah bardzo lubił bawić się w wodzie, więc jego mama postanowiła zapisać go na lekcje nauki pływania dla początkujących. Instruktorka, która prowadziła zajęcia z dziećmi, zapewniała o wieloletnim doświadczeniu, co upewniło 35-letnią Dori Scott, że zajęcia dla dzieci będą bezpieczne.

Reklama

„A co jeśli utonę?”

Przed drugimi zajęciami chłopiec ociągał się z pójściem na basen, mówił, że nie chce iść, a w pewnym momencie zapytał mamę, co się stanie, jeśli utonie. Mama zapewniła go, że tak na pewno się nie stanie i uspokojony maluch poszedł na zajęcia. Nikt jednak nie przypuszczał, że jego obawy się spełnią.

Tragiczny finał

Zgodnie z zaleceniami instruktorki mama chłopca czekała na syna w samochodzie. Według nauczycielki rodzice nie mogli uczestniczyć w zajęciach, ponieważ ich obecność mogłaby rozpraszać dzieci. Na około 6 minut przed końcem zajęć mama 4-latka została wezwana na basen. Gdy pełna złych przeczuć kobieta wbiegła na teren pływalni, zobaczyła nieprzytomnego syna, któremu wykonywano resuscytację krążeniowo-oddechową. Niestety, mimo prób reanimacji chłopiec zmarł. Instruktorka nie była w stanie wytłumaczyć, jak doszło do tej straszliwej tragedii.

Po tym tragicznym wydarzeniu Dori Scott zaangażowała się w kampanię promującą bezpieczeństwo dzieci. I prosi rodziców o zachowanie szczególnej ostrożności podczas zabaw w wodzie.

Zobacz także

Przyłączamy się do apelu mamy tragicznie zmarłego chłopca.

Źródło: The Sun

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama